- Ostatnie występy rozczarowują kibiców Manchesteru. Odpadliście z Pucharu Anglii, w lidze tracicie punkty i jesteście za Chelsea Londyn. Czy tytuł nie wymyka wam się z rąk?
PRZECZYTAJ KONIECZNIE |
- Nie, sprawa tytułu jeszcze nie jest rozstrzygnięta. Poza tym wszystkie drużyny z czołówki gubią punkty, dzięki temu liga angielska w tym sezonie jest tak bardzo atrakcyjna. Mistrzostwo Anglii jest dla nas bardzo ważne, więc przyjechaliśmy do Kataru, aby w dobrych warunkach popracować nad formą. I to był bardzo dobry pomysł.
- Dlaczego?
- Bo tego typu wyprawy zawsze dobrze wpływają na "Czerwone Diabły". Przed rokiem właśnie o tej porze byliśmy w Japonii, a dwa lata wcześniej w Arabii Saudyjskiej. I wiesz, co było potem? Wracaliśmy na Wyspy, i w lutym lub marcu wskakiwaliśmy na fotel lidera. I już nikt
nam nie mógł odebrać mistrzostwa. Jestem spokojny, że teraz będzie podobnie.
- Na początku stycznia przełożono większość meczów w Anglii, bo na Wyspach szaleje zima. Jaka pogoda panuje teraz w Katarze?
- Przeciwko Birmingham graliśmy przy temperaturze minus 10 stopni. To był najzimniejszy mecz w moim życiu. Nawet żartowałem, że powinniśmy mieć dwie warstwy skóry zamiast jednej, aby w ten sposób chronić się przed utratą ciepła. Uciekliśmy więc do Kataru, gdzie pogoda jest wyśmienita. Świeci słońce, termometr wskazuje 25 stopni. Jak wrócimy do Manchesteru, to przeżyjemy termiczny szok, bo różnica temperatur wynosi 35 stopni.
- Jakie atrakcje przygotowano dla piłkarzy Manchesteru?
- Niektórzy żartują, że wygrzewamy się u szejków. Mieszkamy w luksusowym hotelu, tym samym, w którym zatrzymała się reprezentacja Anglii przed meczem z Brazylią. Napisz, że Katar nie szkodzi Kuszczakowi (śmiech). Nie jesteśmy tutaj dla atrakcji turystycznych. Poza tym jest za mało czasu, aby gdziekolwiek pójść i coś zobaczyć, ale pięknych budowli w Dausze nie brakuje. Jak mieliśmy wolne, to kilku chłopaków wybrało się pograć w golfa.
- Mecz z Birmingham był twoim 50. występem w barwach Manchesteru United. Jesteś zadowolony ze swoich dokonań w klubie?
- Na statystyki nie patrzę. Wiem, że zaraz znajdą się tacy, którzy będą wybrzydzać, że to bardzo mało, bo w końcu na Old Trafford jestem już 3,5 roku. Powtarzam, że lepiej rozegrać 50. meczów w takim klubie jak Man Utd, gdzie co chwilę jesteś pod presją i walczysz o najwyższe stawki, niż 100 w przeciętnym zespole. Przez ostatnie tygodnie grałem regularnie. Udowodniłem, że stać mnie na grę na najwyższym poziomie, że nie jest to wymysł mojej wyobraźni.
- Na zgrupowanie do Kataru pojechał także Edwin van der Sar. Czy teraz znów Holender będzie pierwszym bramkarzem i zagra już w spotkaniu z Burnley?
- Jak chcesz, to to podam ci numer telefonu do bossa, Alexa Fergusona i jego zapytaj. Edwin jest już z nami i normalnie trenuje. Podobnie jak młody Ben Amos. Z bramkarzy do Kataru nie poleciał tylko Ben Foster, bo jest kontuzjowany.
- Manchester United opublikował raport finansowy za ubiegły rok z którego wynika, że zadłużenie klubu wynosi ponad 700 mln funtów. Odczułeś na sobie, że klub przynosi takie straty?
- Nic złego nie zauważyłem. Na mecze latamy prywatnym samolotem, korzystamy z najlepszych hoteli, przygotowujemy się w pięknych ośrodkach treningowych, tak jak teraz w Katarze. Niczego nam nie brakuje. Pensje także mamy płacone w terminie. Choć w internecie znalazłem także taką informację, że do Kataru przyjechaliśmy po to, aby sprzedać któregoś z nas jakiemuś szejkowi (śmiech).