Mecz z Armenią był dla reprezentacji Polski kluczowym w eliminacjach mistrzostw świata 2018. Musieli go wygrać, by przed ostatnią kolejką wciąż mieć komfortową przewagę trzech punktów nad resztą stawki. Nic więc dziwnego, że w naszym kraju spotkanie to budziło ogromne zainteresowanie. Do Erywania udała się też grupa kibiców znad Wisły, którzy chcieli wspierać kadrę w tej niezwykle ważnej rywalizacji.
Na trybunach stadionu wśród polskich fanów znalazł się też Jacek Karnowski - prezydent Sopotu, a prywatnie wielki sympatyk reprezentacji prowadzonej przez Adama Nawałkę. Ale nie będzie dobrze wspominał swojej eskapady do Armenii. Wszystko przez incydent, do jakiego doszło w trakcie meczu.
W pewnym momencie biało-czerwoni zaintonowali dość wulgarną przyśpiewkę. - Cała Polska śpiewa z nami, wyp*******ć z uchodźcami - śpiewała grupa kilkudziesięciu kibiców gości, którzy po chwili zwrócili się w stronę Karnowskiego i kazali opuścić sektor. Doszło do ostrej wymiany zdań i nawet przepychanki, bowiem za prezydentem Sopotu wstawił się profesor ASP w Gdańsku. W końcu interweniować musiała miejscowa policja, która poprosiła Karnowskiego i kilka towarzyszących mu osób o przeniesienie się na inną trybunę.
Sam samorządowiec w rozmowie z portalem Sportowefakty.wp.pl przyznał, że takie zachowanie chuliganów wynika zapewne z jego zaangażowania w sprawę przyjęcia uchodźców - Niestety, obserwujemy nasilenie zachowań ksenofobicznych i pewne przyzwolenie rządzących na takie zachowania. Przed spotkaniem trochę obawialiśmy się Ormian, którzy są znani ze swoich temperamentów. Tymczasem doszło do tego, że miejscowa policja musiała interweniować przy starciach pomiędzy polskimi kibicami, co jest dość przykre - powiedział Karnowski cytowany przez serwis.
Zbigniew Boniek chamsko zaatakował dziennikarkę
Komiczna wpadka prezydenta Dudy. Pomylił Armenię z Kazachstanem
Kamil Grosicki: Jakby ktoś powiedział, że kogoś zgwałciłem...