Tymoteusz Puchacz

i

Autor: Cyfrasport Tymoteusz Puchacz

Tymoteusz Puchacz o powołaniu do reprezentacji Polski na EURO i transferze do Unionu: Zawsze mierzyłem wysoko [WYWIAD]

2021-05-22 9:51

Ostatnie dni są zwariowane w jego życiu. Obrońca Tymoteusz Puchacz dostał powołanie do reprezentacji Polski na EURO, a następnie zmienił klub. W nowym sezonie będzie występował w Unionie Berlin, z którym podpisał czteroletni kontrakt. Opowiada nam o nominacji do kadry i przenosinach do klubu Bundesligi. - Zawsze byłem ambitnym chłopakiem, z głową pełną marzeń, który mierzy wysoko. Jestem pewnym siebie człowiekiem i piłkarzem. Ale popieram to pracą. Wiem, ile musiałem zrobić, aby znaleźć się w danym miejscu – mówi nam kadrowicz.

„Super Express”: - Jak zareagowałeś, gdy zobaczyłeś, że jesteś w grupie powołanych do kadry?

Tymoteusz Puchacz (22 l., obrońca reprezentacji Polski i Unionu Berlin): - Pojawiło się uczucie szczęścia i ogromnego zadowolenia. To super sprawa. Na zaproszenie selekcjonera Paulo Sousy oglądałem z trybun mecz z Andorą w eliminacjach MŚ 2022. Spotkałem się z trenerem, porozmawialiśmy. Jednak po tej rozmowie nie miałem żadnej pewności, że znajdę się w drużynie na finały. To wydawało się odległe. Większą wiarę ode mnie mieli moi kumple. Mocno we mnie wierzyli koledzy z kadry, jak Józiu (Jóźwiak), Kendi (Kędziora) i Modziu (Moder). Czułem ich wsparcie. Ta ich wiara we mnie bardzo mnie uskrzydliła.

- Jakie wskazówki przekazał ci wtedy trener Sousa?

- Powiedział mi czego ode mnie oczekuje, nad czym mam pracować, co poprawiać. Mówił, że mam częściej wchodzić w starcia z rywalem, bo jestem szybki i silny. Mam nie czekać na przeciwnika tylko intensywnie wchodzić w pojedynki z nim.

- Z jakimi nadziejami jedziesz na zgrupowanie do Opalenicy?

- Nie będę opowiadał, nie wiadomo jakich rzeczy. W pierwszej kolejności będę starał się spełnić oczekiwania trenera w stosunku do mojej osoby. Będę chciał pokazać najlepszy produkt pod nazwą „Tymoteusz Puchacz”. Było mi przykro, gdy z powodu kontuzji wypadli ostatnio Krzysiek Piątek i Arek Reca. Wiem, jak się czują, bo pracowali całe życie, aby zagrać na takim turnieju, a przez uraz nie mają szansy spełnić swoich marzeń. Nie patrzyłem na to, że pech Arka jest moim szczęściem.

Czesław Michniewicz opowiada o mistrzowskim sezonie. "Długo czekałem na ten tytuł" [ROZMOWA]

Tymoteusz Puchacz przechodzi do Unionu

i

Autor: Cyfra Sport Tymoteusz Puchacz przechodzi do Unionu

- Przed startem ligi trener Jan Urban na naszych łamach prognozował twój transfer i wyjazd na EURO. Mówił, że na boisku jesteś pozytywnie bezczelny. Co ty na to?

- Coś w tym jest. Słyszałem opinię szkoleniowca na mój temat. Chwalił mnie, było mi miło z tego powodu. Szkoda, że nie mogłem pracować z trenerem w Lechu, bo byłoby to dobre doświadczenie dla mnie. Jestem pewnym siebie człowiekiem i piłkarzem. Ale popieram to pracą. Wiem, ile musiałem zrobić, aby znaleźć się w danym miejscu. Zrobiłem wszystko, co powinienem, więc nie mam się czego obawiać. Staram sobie nie wbijać do głowy, że jestem nie wiadomo jakim zawodnikiem. Wychodzę na mecz i nie mam ciśnienia. Chcę się po prostu cieszyć grą. Dla mnie to zabawa i wielkie szczęście, że to robię.

- Teraz będziesz mógł z bliska poczuć otoczkę mistrzostw Europy. Jak pamiętasz EURO 2016?

- Cały sezon grałem w Lechu w zespole do lat 19, ale później trenerzy zdecydowali, abym wspomógł zespół do lat 17 w walce o mistrzostwo Polski, które zdobyliśmy. Turniej we Francji oglądałem z chłopakami w internacie we Wronkach. Zbieraliśmy się całą drużyną w pokoju i kibicowaliśmy kadrze. Mecze Polaków były dla nas świętem, traktowaliśmy je w szczególny sposób. Ubieraliśmy się na galowo, każdy obowiązkowo musiał być w koszuli.

Przedstawiamy mistrza Polski. Legia Warszawa bez tajemnic. Gaduła, generał i odkurzacz podbili ligę

Tymoteusz Puchacz

i

Autor: Cyfrasport Tymoteusz Puchacz

- Była wielka radość z wyników kadry?

- Po wygranych karnych ze Szwajcarią zapanowała wielka euforia z awansu. Ucierpiało na tym piętro na którym mieszkaliśmy. W ruch poszły krzesła, co tam się działo… Tak się cieszyliśmy, ale byliśmy dzieciakami, mieliśmy po 17 lat. Potem się rozjechaliśmy i spotkanie z Portugalią oglądałem już na wakacjach nad morzem. Byłem przekonany, że przejdziemy do półfinału. Byłem smutny, że się nie udało się. Było tak blisko. W tamtym momencie kibicowałem Łukaszowi Piszczkowi. Byłem w niego zapatrzony. I tak jak on chciałem kiedyś zagrać w Bundeslidze.

- Czy wtedy myślałeś, że pojedziesz na kolejny turniej?

- Zawsze byłem ambitnym chłopakiem, z głową pełną marzeń, który mierzy wysoko. Znając moje podejście, to zakładam, że mógł się wtedy zrodzić taki plan. Pewnie układałem sobie to w ten sposób, że muszę pracować, rozwijać się i może w przyszłości, za kilka lat też będę miał taką okazję.

Marek Papszun, trener sezonu w Ekstraklasie: Jestem dumny z dokonań Rakowa [ROZMOWA]

- Przed finałami podpisałeś kontrakt z Unionem Berlin. Czym tak cię ujęli Niemcy?

- Chciałem grać w Bundeslidze. To mądrze budowany klub. Po rozmowie z trenerem Ursem Fischerem i innymi osobami z klubu byłem zdecydowany na transfer. Wiedziałem, że na 100 procent chcę tam iść. Bundesliga jest stworzona dla mnie. Widzę się w niej. Profilem pasuję do jej realiów.

- Dyrektor sportowy Unionu Oliver Ruhnert podkreślał, że twój transfer traktowali w kategorii priorytetu. Jak to odebrałeś?

- Byłem mega zadowolony z tych słów. Pokazali, że traktują mnie poważnie, że wiążą ze mną duże nadzieje, że mam być wzmocnieniem zespołu, a nie tylko uzupełnieniem kadry. Union na każdym kroku pokazywał, jak bardzo mu zależy na tym transferze. To było miłe i kluczowe dla mnie, aby tam przejść.

- Przeszkadza ci łatka najdroższego transferu w historii Unionu?

- Nie przytłacza mnie to. Moder do Anglii został sprzedany za jeszcze większe pieniądze. Modziu powiedział, że transfer do Bundesligi to dobry kierunek dla mnie. Kibicował mi. Dla mnie to krok do przodu. To czas, aby sprawdzić się i rozwijać. Jak to spełnię to pójdę wyżej. Uważam, że te kroki trzeba stawiać rozważnie. Trzeba mierzyć siły na zamiary.

Marek Jóźwiak ocenia wybory selekcjonera kadry. Wskazuje zawodników, których brakuje wśród powołanych na EURO

- Jakie wrażenia po rozmowie z trenerem i dyrektorem Unionu?

- Mega otwarci ludzie, z pomysłem na mnie. Wiedzieli o mnie chyba wszystko. To mi zaimponowało. Widać, że chcą mi pomóc w rozwoju. Od razu się mną zajęli. Dzwonił do mnie także trener od przygotowania fizycznego. Wszystko jest super poukładane. W ogóle to jadę do Berlina na mecz z Lipskiem. Chętnych na wyjazd było wielu i już zamawiałem dwa busy dla rodziny i znajomych. Jednak na mecz może wejść tylko dwa tysiące kibiców, więc musiałem opanować entuzjazm (śmiech). Dostaliśmy dwie wejściówki.

- Z jakim numerem będziesz grał w Unionie?

- Mój numer 27 jest zajęty. Dużo opcji nie miałem. W tej sytuacji wybrałem 3.

- Jak u ciebie z językiem niemieckim?

- Od razu wykonałem telefony, aby jak najszybciej zacząć się go uczyć. Bardzo mi na tym zależy, aby go opanować. Mówię po angielsku, więc nie będę miał problemów z komunikacją.

- Czujesz, że to twój czas?

- Cieszę się z tego co się dzieje wokół mojej osoby. Ostatnie dni były jednak zwariowane, dużo byłem w podróży: Warszawa, Berlin, Poznań. To zamieszanie trochę przytłacza. Dostałem mnóstwo telefonów, zapytań o wywiady, sms-ów z gratulacjami. Chciałbym już być na kadrze i trenować. A na razie tylko odbieram telefony (śmiech).

Jacek Bąk o nominacjach Paulo Sousy na EURO. Każdy gracz jest na wagę złota

Najnowsze