- Na Zalewskim spoczywa teraz duża presja. Dobrze wprowadził się w drużynę, zalicza asysty, ale kibice będą oczekiwali jeszcze więcej – mówi Mark Iuliano, były reprezentant Włoch, wicemistrz Europy z 2000 roku.
„Super Express”: - Czy Włosi doczekają się triumfu swojej drużyny w rozgrywkach o europejskie puchary?
Mark Iuliano: - Romę od triumfu dzielą dwa spotkania. Na razie rzymian czeka niełatwe starcie na Stadio Olimpico z Leicester i przed rewanżem szanse na awans oceniam 50 na 50.
- W ostatnim spotkaniu ligowym z Bologną Jose Mourinho pozwolił odpocząć kluczowym zawodnikom. W efekcie rzymianie zremisowali i stracili nawet matematyczne szanse na awans do Ligi Mistrzów. Czy to oznacza, że Portugalczyk stawia wszystko na jedną kartę?
- Można tak to interpretować. Z drugiej strony nawet przed tym spotkaniem strata Romy do czwartego Juventusu była znikoma i tylko jakiś kataklizm mógł odebrać turyńczykom pierwszą czwórkę. Rzymianie utrzymują piąte miejsce gwarantujące start w Lidze Europy, chociaż iż przewaga nad ósmą Atalantą jest znikoma.
- Roma wywiozła z Anglii remis 1:1. To miła odmiana dla rzymskim kibiców, względem poprzednich wysokich porażek na tym etapie z Liverpoolem, czy Manchesterem United.
- To prawda, ale Leicester nie jest na poziomie Liverpoolu, czy Manchesteru. Remis w Anglii o niczym nie rozstrzygnął. W tym sezonie bramki na wyjeździe o niczym nie decydują, w związku z tym rywalizacja na Olimpico rozpocznie się „od zera”. Zwycięzca weźmie wszystko.
- Od kilku lat Roma nie doznała porażki u siebie w rozgrywkach o europejskie puchary. Ostatnim zespołem, który wygrał w Rzymie był Real Madryt cztery lata temu.
- Widać, że Roma dobrze czuje się u siebie, ale to jeszcze o niczym nie przesądza. W czwartek cała ta pozytywna seria nie będzie miała większego znaczenia. Roma, jeżeli chce wywalczyć awans do finału musi od nowa napisać swoją historię.
- Wiele lat temu pan wraz z Juventusem również w półfinale Ligi Mistrzów przeżyliście traumę z innym angielskim zespołem – Manchesterem United.
- Zgadza się, to był jeden z najgorszych meczów, w których uczestniczyłem. Najpierw na Old Trafford pechowo zremisowaliśmy 1:1 tracąc gola w czasie doliczonym do drugiej połowy. Rewanż w Turynie rozpoczął się w możliwie najlepszy sposób, ponieważ dzięki dwóm szybkim bramkom Filippo Inzaghiego wygrywaliśmy już 2:0 i wydawało się, że czwarty z rzędu finał Ligi Mistrzów będzie nasz. Chyba wtedy w nasze szeregi wdarło się rozprężenie, bo Anglicy jeszcze przed przerwą doprowadzili do wyrównania, co przy zasadzie o wyjazdowych bramkach dawało awans „Czerwonym Diabłom”. Później za wszelką cenę dążyliśmy do wygranej, ale to Manchester strzelił gola na 3:2 i zagrał w słynnym finale na Camp Nou w Barcelonie, gdzie zresztą wygrał z Bayernem.
- Czyli przestrzega pan rzymian?
- Na tym etapie, w meczu o taką stawkę trzeba być skoncentrowanym do końca. Przecież taki sam cel ma Leicester. Oni mają nieudany sezon i chcą w jakiś sposób powetować straty. Na pewno Roma musi być uważna w defensywie.
Lewandowski ma dość trenera Bayernu? Odważna teoria niemieckiej prasy
- W ostatnich spotkaniach Ligi Konferencji bardzo dobrze spisuje się Nicola Zalewski. Potwierdzają to asysty z Bodo i ostatnio z Leicester.
- Zgadza się. Ten chłopak ma znakomite możliwości, jest szybki, dynamiczny, potrafi uciec przeciwnikowi, dobrze „operuje” obiema nogami. Oba gole – z Bodo i Leicester - padły po podobnych akcjach. Widać, że na treningach rzymianie mocno pracują nad takim wyprowadzeniem ataku, skoro jest powtarzalność.
- Zalewski został wybrany przez kibiców Romy zawodnikiem kwietnia. Słusznie?
- Z jednej strony to duże wyróżnienie dla młodego skrzydłowego, ale z drugiej strony także presja. Skoro na tym etapie cieszy się takim zaufaniem ze strony fanów i trenera, to ci pierwsi z czasem będą oczekiwali jeszcze więcej. Dlatego Zalewski musi jeszcze mocniej pracować, aby potwierdził swoją wartość i udowodnił, że te pochwały nie są na wyrost.
- Kogo typuje pan do awansu z drugiego półfinału?
- W pierwszym meczu skromne zwycięstwo odniósł Feyenoord i w teorii to Holendrzy są obecnie najbliżej wygranej. Z drugiej strony Olympique Marsylia jest u siebie groźny dla każdego, dlatego też nie skreślałbym Francuzów.
Tomasz Wałdoch o reprezentacji Polski. Były kadrowicz mówi, czego brakuje polskim piłkarzom