Dramatyczna diagnoza lekarzy spadła na Mihajlovicia jak grom z jasnego nieba. Szkoleniowiec z Bałkanów w rundzie rewanżowej ubiegłego sezonu Serie A znakomicie otrząsnął Bolognę z marazmu i bez żadnych problemów utrzymał ją w najwyższej klasie rozgrywkowej, a teraz planował powalczyć o coś więcej. I gdy przedłużył umowę patrząc w przyszłość z optymizmem, dowiedział się, że czeka go coś dużo poważniejszego niż rozgrywanie kolejnych meczów piłkarskich - walka o życie.
Polecany artykuł:
Mimo konieczności przechodzenia cyklów chemioterapeutycznych, Serb nie porzucił swojego zespołu i postał przy pracy w klubie. Na stadionie podczas spotkań pojawiał się w specjalnej masce ochronnej, która miała uniemożliwić złapanie dodatkowych wirusów. Drużyna natomiast jednogłośnie opowiedziała się za wsparciem swojego szkoleniowca i pewnego razu nawet po wygranej 4:3 w Brescii pojechała prosto do szpitala, aby fetować wygraną wraz z trenerem.
Polecany artykuł:
W środę Mihajlovicia odebrała ze szpitala jego żona Arianna. Serb zakończył miesięczny cykl leczenia, a już w czwartek ma poprowadzić trening swojej drużyny przygotowującej się do niedzielnych derbów regionu Emilia-Romania z Parmą. Kobieta do fotografii z mężem dodała wymowny podpis: "Nie ma piękniejszej rzeczy. Powrót do domu".
Dla samego trenera z pewnością niezwykle istotna jest świadomość, że ma dla kogo walczyć. Zarówno dla swojej rodziny, jak i dla wszystkich serdecznych głosów płynących z piłkarskiego świata.