Anna Nowicka, żona naszego młociarza Wojciecha Nowickiego, finałowy konkurs w Tokio oglądała w pracy czyli w szpitalu. – Emocje były ogromne – opowiada. – Po pierwszym rzucie nie byłam pewna medalu, ale byłam spokojna, że przejdzie do ścisłego finału. Oczywiście, to było duże wydarzenie, a znajomi przez sport mojego męża poznali bardziej tę dyscyplinę sportu. A później już były gratulacje, rozdzwoniony telefon. Wojtek do mnie zadzwonił o 1 w nocy ich czasu. Jeszcze było słychać w nim emocje. Mówił, że z czasem to niego to dojdzie, bo na razie jeszcze nie doszło – dodaje żona naszego złotego młociarza, która zapewnia, że sukcesy nie zmieniły Wojtka. – Jest wierny tym samym wartościom, dalej docenia to, co w życiu jest najważniejsze. Docenia najdrobniejsze, a tak naprawdę najważniejsze sprawy.
Zobacz, jak wyglądał obiad Wojtka Nowickiego przed walką o złoto! [WIDEO i ZDJĘCIA]
Wojciech Nowicki jest spokojnym człowiekiem. Nawet po dużych sukcesach nie okazuje emocji. – Publicznie raczej się nie uśmiecha – przyznaje żona mistrza olimpijskiego. – Wojtek zdaje sobie sprawę, że wszystko to sobie sam wypracował. I wie, że musi dalej ciężko pracować, żeby tego nie zmarnować - podkreśla żona mistrza. Teraz czas na urlop? – Nie myśleliśmy jeszcze o tym. Wojtka czeka start w Memoriale Kamili Skolimowskiej, a to dla lekkoatletów z konkurencji rzutowych jest bardzo ważna impreza. Ale pewnie gdzieś wyjedziemy później – kończy pani Anna.