Marcin Lewandowski od wielu lat jest jednym z czołowych biegaczy średniodystansowych. Najpierw odnosił duże sukcesy na dystansie 800 metrów, a następnie postanowił spróbować swoich sił na 1500 metrów. I tam również należy do światowej czołówki, co potwierdził w 2019 roku zdobywając brązowy medal mistrzostw świata. Na igrzyska olimpijskie w Tokio jechał jako jeden z kandydatów do podium.
Zobacz: Walczykiewicz mówi o wielkim bólu. Łamiący się głos, łzy w oczach
Lewandowski przeżywał dramat. Fatalne obrazki
Biegi eliminacyjne miały być więc dla Lewandowskiego czystą formalnością. Ale w sporcie niczego nie da się w stu procentach przewidzieć i polscy kibice dość boleśnie przekonali się o tym we wtorkowy poranek. Podczas biegu Lewandowskiego doszło bowiem do fatalnych scen. Polak na 300 metrów przed metą upadł na bieżnię i wówczas wydawało się, że wszelkie marzenia zostały przekreślone.
Na powtórkach widać było jednak, że Lewandowskiemu przy upadku "pomógł" rywal. Polak był ciągnięty za koszulkę przez Saeeda Abdirahmana Hassana z Kataru. Okazało się, że tuż po biegu protest złożył sztab reprezentacji Polski. Przez kilkanaście minut trwała wielka niepewność, co do przyszłych losów Lewandowskiego.
Przeczytaj także: W studiu TVP wszystkim opadły szczęki. Szok na twarzy i wymowne miny
Szczęśliwe zakończenie dramatycznych chwil Lewandowskiego
Na szczęście dla zawodnika, jak i polskich kibiców, protest został uwzględniony i Lewandowski został dopisany do półfinałów i nadal ma szanse na medal. Tym samym udało się uniknąć sportowej tragedii zawodnika. Polak nie ukrywał jednak rozczarowania.
- Ja swojego planu nie zrealizowałem, ja miałem z pewnej pozycji zakwalifikować się do półfinału. Nie będę skakał z radości. Cieszę się oczywiście, że dostałem tę szansę. Pojutrze nowe rozdanie kart - powiedział brązowy medalista mistrzostw świata w rozmowie z TVP.