"Super Express": Ile pan spał przed powrotem do Polski?
Tadeusz Michalik, brązowy medalista olimpijski w zapasach: Trochę w samolocie spałem, ale tak naprawdę to prawie w ogóle. Nie było nawet czasu. Proces pakowania plus wszystkie towarzyszące mi emocje. Nie ma szans na sen.
Jak to jest, że pojedynek o brąz to była dla Ciebie… zabawa?
Próbowałem zrobić wszystko, by zdjąć z siebie presję. Może przesadziłem, że to była zabawa, ale chciałem czerpać z tego starcia przyjemność. Cóż, trzeba przyznać, że się udało…
Mała „Michalikomania” stała się faktem. Spodziewał się Pan tak gorącego powitania i tylu wiadomości?
Aż takiej energii się nie spodziewałem. Jestem zaskoczony, jestem w szoku. Jest mi bardzo miło.
Dużo łez poleciało?
Prawdziwy mężczyzna nie wstydzi się płakać, a nie ukrywam, że trochę się tego ulało. Były emocje, które sprawiają, że wszystko w Tobie pęka.
Czas na zasłużony odpoczynek?
Na pewno nie na trening! Chcę wrócić do domu, do rodziny i do swojego pieska. Na pewno na mnie czeka. Wakacje będziemy planować na bieżąco, bo w tych trudnych czasach nie jest łatwo coś zaplanować z góry.
Śpisz z medalem, czy schowasz w sejfie?
Pies go upilnuje najlepiej. Nikt się do niego nie zbliży! (śmiech)
Czy rzeczywiście ciężki jest ten krążek?
Ciężko go zdobyć, ciężko wisi na mojej szyi, więc niezwykle ciężki. To jest mój najważniejszy medal w życiu.
Ta radość musi być niesamowita.
Generalnie wciąż jest w szoku, zwłaszcza jak widzę ile osób przyjechało, by mnie powitać.
Nie mogłeś się zapewne doczekać powrotu do Polski…
Bardzo dziękuję za doping. Czułem go w Tokio.
PRZECZYTAJ: Tadeusz Michalik z brązowym medalem olimpijskim! Błyskawiczne zwycięstwo Polaka!