W jedynej w swoim rodzaju „strefie kibica” zorganizowanej w hali sportowej w Gibach (woj. podlaskie) oszczepniczkę Marię Andrejczyk (25 l.) dopingowali jej najwierniejsi fani – rodzeni braci, sąsiedzi, przyjaciele i znajomi. Pochodząca z tego regionu sportsmenka nie zawiodła ich oczekiwań: Marysia wróci w rodzinne strony ze srebrnym olimpijskim medalem na szyi.
Maria Andrejczyk powiedziała o Bogu. To wszystko dzięki rodzicom
Maria Andrzejczyk zdobyła olimpijskie srebro. Tak dopingowali ją najbliżsi
Maria Andrejczyk wychowała się w malowniczo położonej wśród jezior sejneńszczyzny wsi Kukle niedaleko Gib (woj. podlaskie). I właśnie tu, w miejscowej hali sportowej, ustawiono ogromny telewizor, nagłośnienie i ławki dla licznie zebranej publiczności. Nikt nie miał wątpliwości, że piękna Marysia przywiezie z Tokio medal. Wszyscy do końca wierzyli, że będzie ze złotego kruszcu, ale przecież każdy miał świadomość jej heroicznej walki z kontuzją ramienia i ciężkiej pracy, jaką włożyła, by wrócić do sportowej formy. W każdej próbie Marysi towarzyszyły dopingujące oklaski i okrzyki. Na szczęście 25-letnia wychowanka klubu Hańcza Suwałki nie zawiodła oczekiwań swoich fanów i rzutem już w drugiej serii na odległość 64,61 m zapewniła sobie olimpijskie srebro, przegrywając tylko z utytułowaną reprezentantką Chin – Liu Shiying. Na koniec zawodów w hali sportowej w Gibach wybrzmiało chóralne „dzię-ku-je-my”.
Szczęśliwy talizman na głowie Marii Andrejczyk! Pomógł jej zdobyć medal
Aby zobaczyć galerię ze strefy kibica zorganizowanej na cześć Marii Andrejczyk, przejdź do galerii poniżej.
Wśród osób kibicujących nie mogło zabraknąć rodzonych braci Marysi, Pawła i Kamila. Młodzi mężczyźni przez cały czas wyczekiwali wyniku w napięciu, tłumiąc w sobie przeżywane wraz z siostrą emocje. – Byliśmy bardzo zestresowani, w wielkim skupieniu czekaliśmy na każdy rzut. Mieliśmy taktykę spokoju, jak nasza siostra. To dla nas bardzo podniosła chwila i wielka radość, jesteśmy z siostry bardzo dumni. Może to nie jest złoto, ale i tak pokazała, co potrafi zrobić. To było coś! – mówią zgodnie bracia wicemistrzyni olimpijskiej