"Super Express": - Znalazł się pan w takiej sytuacji jak Jupp Heynckes?
Orest Lenczyk: - Kilka razy. Jedna z nich była niezręczna i nieprzyjemna dla mnie. Piłkarz nie podał mi ręki na oczach publiczności, w świetle kamer telewizyjnych. Przepraszał natomiast po meczu.
- Kto to był?
- Nie wymienię nazwiska, natomiast bez skrupułów powiem, że największym chamstwem wobec mnie popisał się Argentyńczyk Diaz, gdy byłem trenerem Śląska. Sytuacja była podobna jak z Lewandowskim, bo zmieniłem go. Do dzisiaj mam żal do siebie, że ugiąłem się pod naciskiem działaczy i kilka dni później zabrałem Diaza na mecz w Lidze Europy, w którym nie miał prawa wystąpić po tym, co zrobił.
- Lewandowski mógł być pod wpływem emocji, jest ambitny, chciał strzelać kolejne gole...
- To go nie usprawiedliwia. Piłkarz, już od wieku trampkarza, gra pod presją i musi z tym żyć, nie może się obrażać. A jeśli nie szanuje tak zasłużonego szkoleniowca jak Heynckes, któremu zawdzięcza formę sportową i wyniki, to świadczy, że coś jest nie tak z jego głową.
- Czy to mogła być gra Lewandowskiego na wymuszenie transferu do innego klubu?
- Nie wiem, za trudne pytanie dla mnie. Nie jestem tak blisko Bundesligi ani Lewandowskiego.
- A jak się pan zapatruje się na rywalizację o mistrzostwo Polski, niektórzy nazywają ją "wyścigiem żółwi"?
- Widać dużą nerwowość i presję na drużynach, żeby zdobyć mistrzostwo. Ja od początku sezonu mówiłem, że mistrzem będzie Legia i podtrzymuję to. Wrócił do zespołu Radović, który ma charakter i często decyduje o losach meczu. W Lechu i Jagiellonii nie widzę takich orłów. Do tego obniżyli loty Gytkjaer i Frankowski, którzy w pierwszych meczach tej rundy bardzo się wyróżniali.
Zobacz również: Legia idzie na wojnę z Jagiellonią. Białostocki klub zostanie ukarany?
WYNIKI NA ŻYWO - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin