– Aleksandar Vuković to facet z charyzmą, wciąż mu płacą i może być to dobre rozwiązanie. Ale on nie odchodził z klubu w dobrych okolicznościach. Niczego złego nie zrobił, awansu do fazy grupowej LE nie przegrał, zdobył mistrza – mówił nam Śliwowski w momencie, gdy plotki o "Vuko" zamieniały się w rzeczywistość.
Zdaniem byłego napastnika m.in. Legii, zespół ma olbrzymie kłopoty z obroną. Cała liga odkryła złoty klucz do zwycięstw nad mistrzem Polski.
– Klub został doprowadzony do takiej sytuacji jakiej jeszcze nie było. Nawet jeśli potrafią grać w piłkę, to w głowie mają strach. Na miejscu Legii przełożył by wszystkie pozostałe mecze. Nikomu nic źle nie życzę, ale klubowi przydałby się kataklizm, by tych meczów nie było. Nie wiem, czy ci piłkarze są w stanie w ogóle wyjść na boisko. Obecna młodzież też nie pomoże, bo jest jeszcze za słaba. Widzę braki taktyczne i techniczne. Szacunek za to, że dostają szanse, ale to nie ten moment – mówi „Śliwka”.
Tak Dariusz Mioduski zareagował na pobicie piłkarzy Legii. Pojawiły się nowe fakty w sprawie
– Legia musi grać inaczej, bo cały czas gra do przodu, wszyscy nastawiają się na grę z kontrataku i to działa. Legia ma dziury w obronie. Nikt z obecnie grających obrońców nie wie co ma robić – dodaje.
Prezes Dariusz Mioduski poprosił o pomoc Vukovicia. Serb wrócił, bo pożar w Legii to "pożar w jego domu" "Vuko" ma być jednak trenerem kryzysowym, który przy okazji wypełni kontrakt do końca czerwca, bo umowa i tak trwała. Latem Mioduski musi wprowadzić kolejny plan naprawczy. Wymarzonym pracownikiem prezesa jest obecnie Marek Papszun, trener Rakowa Częstochowa. – Obawiam się, że w Legii jest niewielu ludzi, którzy wiedzą co robić. W tej chwili, po tej aferze w autokarze, żaden piłkarz jeszcze długo nie będzie miał ochoty rozmawiać z jakimkolwiek trenerem. Jest wyjście z tej sytuacji, trzeba przerwać tę passę, ale nie wiem, czy to się uda, bo Legia na pewno będzie mieć problem z utrzymaniem. Trzeba zmienić politykę klubu. Całkowicie. Dariusz Mioduski musi zatrudnić ludzi wokół siebie byłych piłkarzy Legii, którzy identyfikują się z klubem. Takich oczywiście z odpowiednim doświadczeniem. Oni mu pomogą. Nie ludzie, którzy patrzą tylko na pieniądze – tłumaczy Śliwowski.
– Kibice popełnili zbrodnie przeciwko własnemu klubowi. Piłkarze mają teraz pełne portki. Oni nie będą chcieli grać. Prezes Mioduski jest dobrym biznesem, ale nie zna się na piłce. On poznał z góry co to jest Legia, a teraz poznaje to od środka. I to tylko od złej strony – komentuje.
Niepokojące zachowanie Roberta Lewandowskiego. Niemcy zwracają uwagę na istotny szczegół
Mioduski zaprosił do Warszawy ludzi z inną mentalnością. Ludzi kompletnie niepasujących do Legii. Można się pięknie różnić, również w piłce, ale przyjście na Łazienkowską Romeo Jozaka i jego ludzi było błędem, naprawienie tej pomyłki osobą Ricardo Sa Pinto rozgrzało ogień, który zgasił Aleksandar Vuković, a więc wprawiony w roli strażaka trener. Marek Gołębiewski takich umiejętności na razie nie posiadł.
– Znam dobrze Marka Gołębiewskiego, to jest świetny gość. Wciąż młody trener. W tym momencie potrzebne było Legii duże doświadczenie, tego Markowi brakowało. Za porażki w lidze trudno obwiniać wyłącznie jego. Wszystko co złe dla klubu wydarzyło się latem. Przyszli do Legii piłkarze, którzy nie powinni przyjść. Pozbywano się zawodników, których pozbyć się nie powinno. Taka sytuacja ma miejsce już kolejny rok. Taki jest pomysł na biznes prezesa Dariusza Mioduskiego – myśli, że jak sprzeda i kupi, to będzie się to kręcić. Wymieniał trenerów, robił jakieś dziwne strzały. Sprowadzał ludzi z zagranicy o innej mentalności. Oni nas nie znali, a przyszli, nie wiedząc co to jest Warszawa, legia czy choćby nawet Polska. Nam do zachodu brakuje – podsumował Śliwowski.