Piotr Świerczewski

i

Autor: Cyfra Sport Piotr Świerczewski

Piotr Świerczewski wziął w obronę Artura Boruca. Jego słowa nie przejdą bez echa!

2022-02-14 16:42

Artur Boruc w meczu Legii z Wartą najpierw zobaczył czerwoną kartkę, a następnie – schodząc z boiska – lekko odepchnął jednego z kamerzystów pracujących przy tym spotkaniu. Były reprezentant Polski Piotr Świerczewski (50 l.) w rozmowie z „Super Expressem” broni jednak 42-letniego golkipera. – Gość ma taki sprzęt, że mógłby upolować muchę w siedemnastym rzędzie, a zamiast tego skacze Arturowi przed twarzą – w swoim stylu, barwnie komentuje sytuację „Świr”.

Super Express: - Czerwona kartka dla Artura Boruca była zasłużona?

Piotr Świerczewski: - Na pewno zawodnik Warty dodał bardzo dużo od siebie. Nie było to bowiem uderzenie, które zraniłoby go nie wiadomo jak. Został po prostu odepchnięty i wyraźnie było to widać. Nie zmienia to faktu, że zachowanie Artura było niesportowe i w myśl obowiązujących przepisów czerwona kartka została pokazana słusznie. Nie było to jednak uderzenie i uważam, że jeśli Komisja Ligi zbierze się aby debatować na temat ewentualnej kary, powinna być ona najniższa z możliwych.

- Mimo wszystko tak doświadczonemu zawodnikowi, kapitanowi drużyny nie przystoi takie zachowanie.

- Bzdura. Ludzie oceniający to w ten sposób nigdy nie znaleźli się w takiej sytuacji. Sport to emocje, wczoraj Legia goniła wynik, nie grając w końcu przeciwko żadnej z topowych drużyn naszej ligi. Widać było, że Artur podchodził do tego wszystkiego bardzo emocjonalnie, chciał wygrać ten mecz i w tej konkretnej sytuacji po prostu chciał szybko wprowadzić piłkę do gry. To są bzdury, że jemu nie wypada. Każdemu wypada walczyć o zwycięstwo!

Legia pobiła swój własny, wstydliwy rekord. Tak źle nie było od lat, a może być jeszcze gorzej

Sonda
Czy Legia spadnie z Ekstraklasy?

- Reakcja Boruca mogła wynikać z frustracji spowodowanej rezultatem meczu oraz niemocą w ofensywie reszty zespołu?

- To oczywiście też mogło mieć wpływ, ale powtarzam – widać ewidentnie, że Arturowi bardzo zależało na wyniku tego meczu. Tym bardziej, że był w tym spotkaniu kapitanem Legii. On go nie uderzył, to było jedynie odepchnięcie. Także czerwona kartka pewnie się należała, ale w kontekście zawieszenia powinien dostać najmniejszą możliwą liczbę. Ta sytuacja wcale nie była efektem frustracji. Niemoc. Czasem tak jest, że drużyna chce wygrać, wie że jest lepsza, ale po prostu nie idzie. Borucowi mocno zależało już wtedy na czasie, chciał jak najszybciej wprowadzić piłkę do gry i został – także trochę niesportowo – powstrzymany przez zawodnika Warty. To przecież nie było tak, że bramkarz Legii wbiegł w przeciwnika. Przeciwnie, to Boruc biegł w linii prostej, a rywal wszedł w tor jego biegu, sprowokował go.

Dariusz Mioduski nie wytrzymał. Po tym, co zobaczył, musiał zareagować

- Przy zejściu z boiska doszło jednak do kolejnego incydentu z udziałem golkipera Legii, który odepchnął jednego z kamerzystów pracujących przy tym meczu.

Powiem jak ja to widzę jako były piłkarz. Niejednokrotnie człowiek jest zdenerwowany, a kamerzysta na siłę podchodzi na odległość kilkunastu centymetrów. Ma taki sprzęt, że mógłby „upolować” muchę w siedemnastym rzędzie na Trybunie Północnej, a podchodzi do zawodnika i skacze mu przed samą twarzą. Uważam, że nie było tutaj żadnej winy Artura i sytuacja została spowodowana głupotą tego kamerzysty. I jeśli ktoś powinien dostać karę za ten incydent to właśnie on. Przecież on ma takie możliwości, że mógłby nagrać gałkę oczną Artura, pewnie niemal byłby w stanie zobaczyć siatkówkę. Zamiast tego wolał podejść na taką odległość na jaką podszedł. Zresztą przecież nie było tak, że Boruc podszedł specjalnie po to, by odepchnąć kamerzystę. Możemy teraz gdybać, że nie wytrzymał, popchnął go, nie powinien… Ale, k***a, szanujmy się! Byłem kiedyś piłkarzem, dziś jestem dziennikarzem i jeśli któryś z piłkarzy nie chce rozmawiać to nie latam za nim z mikrofonem i na siłę pytam po tysiąc razy. „Nie chcesz rozmawiać? Trudno, przecież nie będę na siłę ciągnął cię za język”. Choć rzecz jasna zdaję sobie sprawę, że ilu ludzi tyle opinii i ktoś może mieć zupełnie inne zdanie na ten temat.

- Abstrahując od tej sytuacji, czy to jest już ten moment, w którym wszyscy związani z Legią powinni naprawdę mocno zacząć martwić się o ligowy byt?

- Jako były sportowiec i neutralny kibic muszę powiedzieć, że – znając potencjał Legii – nie wyobrażam sobie, aby ten klub mógł spaść z PKO BP Ekstraklasy. Legia jest bowiem w pewnym sensie wizytówką tej ligi, przeciwko niej zawsze są fajne mecze. Na starcia z Legią się przychodzi, ten klub jest dla kibiców swego rodzaju magnesem. Podczas czynnej kariery piłkarskiej grałem w kilku polskich klubach i w każdym z nich mecze przeciwko drużynie z Warszawy były bardzo fajne, miały super otoczkę. Zresztą to nawet pytanie do was, dziennikarzy – wyobrażacie sobie żeby Legii nie było w ekstraklasie? Mecze przeciwko niej zawsze elektryzują, przyciągają fanów, media, napędzają zainteresowanie naszą ligą. Taka drużyna po prostu musi być w ekstraklasie, bez dwóch zdań.

Rozmawiał Paweł Staniszewski

Najnowsze