Super Express: - Przede wszystkim gdzie jesteś, w Grecji czy w Hiszpanii i czy wszystko u ciebie w porządku?
Carlitos Lopez: - Jestem w Atenach. Na szczęście wszystko w porządku. Sytuacja w Grecji nie jest taka zła, jeśli takie słowa w ogóle pasują do sytuacji. Jest tu 40 zgonów i około 800 chorych osób. Porównując to z moją ojczyzną, jest dużo lepiej. Większość czasu spędzam w domu, bo nie możemy wychodzić, oczywiście poza najważniejszymi sprawami.
- A u rodziny w Hiszpanii wszystko dobrze?
- Dzięki Bogu tak, choć wszyscy jesteśmy bardzo przejęci sytuacją, wiadomo jak źle to w Hiszpanii wygląda. Wszystko też dobrze z moim bratem, który jest w Polsce. Ruben czuje się bardzo dobrze, czeka na rozwój wydarzeń, wciąż, tak jak inni, liczy na to, że za jakiś czas znów będzie można wychodzić i grać.
Maciej Rosołek, czyli fan "Szybkich i wściekłych" robi prawo jazdy [WIDEO]
- Co do grania. Reprezentowałeś już barwy dwóch klubów w tym sezonie, więc w Panathinaikosie będziesz mógł zagrać dopiero w przyszłym sezonie. Który nie wiadomo kiedy się zacznie, opóźnienia nie są wykluczone…
- Oby to się jeszcze bardziej nie opóźniło, choć dziś nie jesteśmy w stanie powiedzieć jak to się potoczy. Na razie, tak jak inni, realizuję plan treningowy w domu, przygotowany przez specjalistów z Panathinaikosu.
SZOKUJĄCA decyzja Pogoni Szczecin. Przez wirusa rozwiązują kontrakt ze swoją gwiazdą
- W Grecji wylądowałeś po ledwie kilku miesiącach gry w ZEA. Jeszcze nigdy nie wyjaśniłeś publicznie, dlaczego tak szybko stamtąd odszedłeś. Możemy to zrobić teraz?
- Tak, możemy.
- Zatem co tam się stało?
- Powiem tak: nie czuję jednak gry w kraju arabskim, gdzie poziom ligi, pod względem sportowym, nie jest zbyt wysoki… Gdzie są puste trybuny, praktycznie bez kibiców. Wszyscy wiedzą, że ja nie odszedłem z Legii z własnej woli, nie chciałem tego transferu. Zmusiły mnie do tego okoliczności… No więc przyjąłem ofertę Al-Wahdy i teoretycznie wszystko na boisku było ok. Zacząłem grać, strzelać gole. W pewnym momencie miałem bodaj 9 meczów i 7 bramek. Wtedy zacząłem dostawać oferty z klubów europejskich, które mimo wyjazdu do ZEA nie straciły mnie z oczu. Każdego dnia ktoś dzwonił i pytał… Równocześnie ja jednak coraz bardziej tęskniłem za grą w Europie. Emiraty to super miejsce na wakacje, ale myślę, że nie każdy profesjonalny piłkarz dobrze się tam czuje. Ja chciałem wrócić.
- Atmosfery na trybunach Al-Wahdy na pewno nie można porównywać do tej na Łazienkowskiej...
- Ani do tej na Legii, ani do tej na Wiśle, ani do tej na trybunach Panathinaikosu. Z każdym dniem tej gry w Europie, kibiców na trybunach, brakowało mi coraz bardziej.
- Kiedy okazało się, że wkrótce opuścisz Al-Wahdę, niektórzy kibice Legii apelowali o twój powrót do Warszawy, bo klub i tak szukał napastnika. Był temat? Z tego co słyszałem na Legii – nie było…
- Nie było, choćby z prostej przyczyny. Bo ja już wtedy miałem sporo innych ofert i wiedziałem, że wybiorę spośród nich… Każda z nich była dobra i długoterminowa. Z Panathinaikosem podpisałem na 3,5 roku.
- O jakie kraje chodziło?
- Grecja, Hiszpania, Chorwacja, Chiny, Turcja, MLS…
- Kiedy rozmawialiśmy, gdy jeszcze grałeś w Al.-Wahdzie, powiedziałeś, że o tym dlaczego odszedłeś z Legii mógłby powiedzieć tylko trener Vuković, zaznaczyłeś jednakże, że masz z nim dobre relacje. Powiedziałeś wtedy wszystko co… myślałeś, czy nie?
- W zasadzie tak.
- Najprzyjemniejszy moment w Legii?
- Nie konkretny gol, a konkretny moment. Gdy nie grałem, a kibice skandowali moje nazwisko na trybunach, okazując mi wielkie wsparcie. Pamiętam, gdy dziękowałem im za to po jednym ze spotkań. To było naprawdę niesamowite. To był moment, którego nigdy nie zapomnę. Bardzo, bardzo wzruszający. Zresztą, wybieram się do Warszawy. Jak tylko to wszystko co złe się skończy, chcę znów pojawić się w miejscu, które bardzo, bardzo polubiłem i którego nie chciałem opuszczać. Mając dużo ofert, jeszcze przed Al-Wahdą.