- Chciałem odejść z Warszawy, bo uznałem, że w innym klubie będę miał większe szanse na występy - zaznacza Michalak. - Co jednak nie zmienia faktu, że moim marzeniem na przyszłość jest regularna gra w Legii. Po rozmowach z trenerem Brzęczkiem i dyrektorem Masłowskim utwierdziłem się w przekonaniu, że Wisła to dobry wybór. Jestem zadowolony, bo mam w Płocku możliwość pokazania się, wypłynięcia na "szerokie wody". To był mój cel. Trafiłem idealnie. Dobrze nam idzie, bo mamy serię czterech meczów bez porażki.
Ostatnio reprezentant Polski do lat 21 błysnął w meczach eliminacji EURO 2019. Mimo że był zmiennikiem to z Finlandią zaliczył asystę i wywalczył rzut karny, a z Litwą strzelił gola. - Szybkość zawsze była moją zaletą - przypomina. - Jako uczeń podstawówki odnosiłem sukcesy w biegach na krótkich dystansach. Z zawodów przywoziłem medale. Jeździłem nawet na siatkówkę i koszykówkę, a akurat wzrost nie jest moim atutem. Trenerzy mówili, że w akademii byłem najszybszy. Skuteczność z kadry młodzieżowej chciałbym przenieść do Ekstraklasy i zaliczyć premierowe trafienie. Mam duży ciąg na bramkę. Czasami aż za duży, bo nie zawsze trzeba pchać się do przodu, niekiedy wystarczy zwolnić grę. Widzę po sobie, że staję się coraz bardziej dojrzałym zawodnikiem. Dostrzegam więcej błędów i pracuję nad rzeczami na które wcześniej nie zwracałem uwagi.
Michalak pochodzi z Żagania, a jego droga do Ekstraklasy wiodła przez UKP Zielona Góra. - Wyjechałem z domu jako 13-latek - mówi. - Musiałem przekonać mamę, że poradzę sobie w internacie, że dam radę. Na początku było ciężko. Jestem mega zżyty z rodziną i rozłąka była trudna. W Zielonej Górze mieliśmy świetnego trenera. Był nim Michał Grzelczyk, który wszystko ogarniał. Był dla nas jak ojciec. Nie raz zdarzyło się, że zawoził mnie na mecz i po nim odwoził do domu, gdy mama nie mogła się wyrwać z pracy. Troszczył się o nasze wyniki. Raz w tygodniu siadaliśmy całą drużyną i trener liczył "jedynki" w szkole. Gdy ktoś miał ich za dużo, wypadał z gry. To była dla nas największa motywacja i kara.
Reprezentant Polski U-21 do Legii nie trafił przypadkiem. - Zaproszenie dostałem ja i mój kolega - opowiada. - Gdy powiedział mi, że w warszawskim klubie pytają także o mnie to myślałem, że mnie "wkręca". Tyle że on nie mógł jechać na testy do stolicy. Pojechałem więc sam. To miał być długi sprawdzian, a już po pierwszym sparingu w Legii byli na tak. Mama chciała, abym był bliżej domu i przeniósł się do Zagłębia. Tłumaczyła mi, że w Lubinie też jest Ekstraklasa. Powiedziałem, że być może już nigdy w życiu Legia o mnie nie zapyta i muszę tam trafić. Przekonałem ją.
W Ekstraklasie Michalak zadebiutował w starciu z Piastem Gliwice w 19. kolejce ubiegłego sezonu. Postawił na niego trener Jacek Magiera, który prowadził go w rezerwach. - Jest jak surowy, ale sprawiedliwy - charakteryzuje byłego szkoleniowca mistrza Polski. - Jak widzi, że coś się dzieje z piłkarzem to wyciągnie pomocną rękę, a jak trzeba to i "przystopuje". Nie boi się podejmować odważnych decyzji. Kiedyś przesunął mnie z rezerw do drużyny juniorów. Uważał, że taka zmiana wpłynie na mnie korzystnie. Miał rację, ale wtedy pomyślałem, że taką decyzją podciął mi skrzydła. Trener przypomina tę sytuację: "pewnie mówiłeś, ale ten Magiera jest słaby". Teraz oceniam, że to był z jego strony mega dobry ruch. Wzmocnił mnie bowiem psychicznie. Może zabrzmi to banalnie, ale wróciłem silniejszy - kończy kandydat na odkrycie tego sezonu polskiej ligi.
Zobacz: Był gwiazdą Legii i reprezentacji Polski. Musiał dorabiać jako... kierowca Ubera
Przeczytaj: Legia Warszawa zagra w prestiżowym turnieju. Zgrupowanie na... Florydzie
Sprawdź: Górnik Zabrze lepszy od Liverpoolu i Juventusu! Zabrzanie w europejskiej czołówce