Legia Warszawa mierzy się z ogromnym kryzysem, jakiego przy Łazienkowskiej chyba jeszcze nie było. Kolejne przegrane mecze sprawiają, że zarząd rotuje trenerami, ale to jak na razie nie przyniosło spodziewanego efektu. Co więcej, Dariusz Mioduski swoimi wypowiedziami nie tylko nie pomaga klubowi, ale często naraża go i siebie na ataki ze strony fanów i dziennikarzy. Niestety, porażki drużyny sprawiły, że część fanów nie wytrzymała i postanowiła swoje niezadowolenie okazać w najgorszy możliwy sposób – rękoczynami. Piłkarze Legii zostali zaatakowani w autokarze pod centrum treningowym klubu. Napastnicy mieli wtargnąć do pojazdu i uderzyć kilku zawodników, w tym m.in. Luquinhasa i Mahira Emreliego. Legia Warszawa w dzień po zdarzeniu wydała oficjalny komunikat potwierdzający, że doszło do incydentu, jednak wiele wskazuje na to, że i tutaj klubowi zdarzyła się wpadka.
Marek Jóźwiak o sytuacji Legii i powrocie Aleksandara Vukovicia. Mówi też co zgubiło mistrza Polski
Policja nie eskortowała legionistów? Dosadna odpowiedź policji
Niejedna osoba czytająca komunikat Legii mogła się zastanawiać, jak to w ogóle możliwe, że doszło do takiego incydentu, skoro piłkarze mieli wracać w eskorcie policji. Takie pytanie zadał na Twitterze m.in. jeden z dziennikarzy RMF FM i co ciekawe, dostał odpowiedź od rzecznika Komendanta Głównego Policji. Z jego słów wynika, że, pisząc o eskorcie, Legia Warszawa mija się z prawdą.
Legia straci kilku piłkarzy po ataku bandytów? Jeden z nich już chce rozwiązać kontrakt!
- „autokar z piłkarzami wracał do ośrodka treningowego w eskorcie policji. Mimo tych zabezpieczeń doszło do chwilowego zatrzymania pojazdu, a następnie wejścia kilku osób do autokaru” A policja co robiła? Pozwoliła? – zapytał Krzysztof Berenda, oznaczając przy tym Mariusza Ciarkę, rzecznika Komendanta Głównego Policji.
- Do sprawy m. in. w wypowiedzi dla RMF FM odniósł się rzecznik Komendy Stołecznej Policji, który wskazał, że nie było żadnej eskorty policyjnej, bo taka nie przysługuje, nawet najlepszemu klubowi w Polsce. Kiedy policjanci podjechali, osoby rozeszły się. Nikt wówczas nie mówił o żadnym przestępstwie – odpisał Ciarka dziennikarzowi RMF-u. Wynika z tego, że nawet przy okazji takiego komunikatu Legia Warszawa popełniła kolejną wtopę.