Legia Warszawa w niedzielę chciała zrobić wszystko, by zrehabilitować się choć trochę w oczach kibiców. W czwartek mistrzowie Polski zremisowali bowiem bezbramkowo w Mołdawii z Sheriffem Tiraspol i odpadli w kwalifikacjach Ligi Europy. Zadanie przed nimi było jednak dość wymagające. Na Łazienkowską przyjechało bowiem Zagłębie Lubin, które w sześciu pierwszych kolejkach Ekstraklasy nie przegrało ani razu i zajmowało pozycję lidera.
W pierwszej połowie Legia miała sporo respektu do rywali. Podopieczni Jacka Magiery cofali się głęboko na własną połowę, czekając na ruch "Miedziowych", co nie zdarza się zbyt często w meczach warszawian u siebie. Mimo tego raz lubinianie byli bliscy otwarcia wyniku, gdy piłkę z linii bramkowej wybił Łukasz Broź. Dzięki jego interwencji do szatni piłkarze obu zespołów zeszli bezbramkowo remisując.
W drugiej połowie gospodarze zagrali już lepiej. W ciągu sześciu minut do bramki strzeżonej przez Martina Polacka trafili Armando Sadiku i Sebastian Szymański. Pierwszy z nich popisał się ładnym, technicznym strzałem, a drugi miał sporo szczęścia - piłka po jego uderzeniu odbiła się od Lubomira Guldana i kompletnie zmyliła golkipera przyjezdnych. Legia sama zagwarantowała sobie jednak nerwową końcówkę. Najpierw z kontuzją boisko opuścił Arkadiusz Malarz, a w osiemdziesiątej drugiej minucie drugą żółtą kartkę obejrzał Michał Pazdan.
Szczególnie zachowanie "Pazdka" może martwić w kontekście najbliższych meczów reprezentacji Polski, której jest podstawowym zawodnikiem. W rywalizacji z Sheriffem obrońca także wyleciał z boiska i nie ma ostatnio najlepszego czasu. Zagłębie nie cieszyło się jednak grą w przewadze zbyt długo. Na cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry z kontuzją boisko opuścił Alan Czerwiński, a trener Piotr Stokowiec wcześniej przeprowadził już trzy zmiany.
W doliczonym czasie gry po raz kolejny mieliśmy użyty sytem VAR. Dzięki niemu pan Bartosz Frankowski z Torunia mógł ocenić sytuację, w której Łukasz Broź zagrał piłkę ręką w polu karnym. Werdykt mógł być tylko jeden: "jedenastka"! Pewnym strzelcem okazał się Filip Starzyński i ekipa z Dolnego Śląska przegrywała tylko 1:2. Mimo nerwowej końcówki, legioniści zdobyli bardzo ważne trzy punkty. Z triumfu mistrza Polski cieszy się jednak najbardziej... jego odwieczny rywal! W niedzielę Lech Poznań wygrał z Arką Gdynia 3:0 i wskoczył przez "Miedziowych". Ich porażka w Warszawie oznacza, że "Kolejorz" pierwsze miejsce utrzymał. Zagłębie jest drugie, a Legia - trzecia.
Legia Warszawa - Zagłębie Lubin 2:1 (0:0)
Bramki: Armando Sadiku 57, Sebastian Szymański 63 - Filip Starzyński 90 (k)
Żółte kartki: Moulin - Jagiełło, Dziwniel, Świerczok
Czerwona kartka: Pazdan (82., za dwie żółte)
Legia: Malarz 3 (78. Cierzniak 3) - Broź 3, Astiz 3, Pazdan 2, Jędrzejczyk 3 - Mączyński 3, Jodłowiec 4 - Kucharczyk 3, Pasquato 3 (72. Moulin 2), Hildeberto Pereira 2 (34. Szymański 4) - Sadiku 4
Zagłębie: Polacek 3 - Guldan 2, Kopacz 3, Jach 3 - Czerwiński 3, Jagiełło 2 (59. Pawłowski 3), Kubicki 3, Dziwniel 2 (62. Balić 3) - Starzyński 4 - Świerczok 3 (75. Buksa 3), Woźniak 3
Kolejna wygrana Sandecji! Bohater Kolew