Do całej sytuacji doszło w niedzielę późnym wieczorem po meczu Legii Warszawa z Lechem Poznań. Piłkarze "Wojskowych" po powrocie do stolicy udali się autokarem na swój stadion, gdzie czekała na nich grupa kilkudziesięciu kiboli. Zawodnicy zostali zaatakowani i ostrzeżeni, że jeśli dalej będą grać tak, jak dotychczas, sytuacja będzie się powtarzać.
W czwartek okazało się, że istnieją nagrania z tego zajścia. Wszystko zarejestrowały kamery monitoringu znajdujące się na parkingu. Komenda stołeczna policji poczyniła pierwsze ustalenia na bazie zapisu wideo. - Wstępne analizy i czynności wykazują, że nie mamy do czynienia z pobiciem - mówił rzecznik komendanta stołecznego policji kom. Sylwester Marczak. Według policji można mówić o innym przestępstwie, a mianowicie o naruszeniu nietykalności cielesnej. Powoduje to tym samym, że sprawa nie może być wszczęta z urzędu, gdyż naruszenie nietykalności to przestępstwo ścigane na wniosek. Co to oznacza? Osoba pokrzywdzona sama musiałaby udać się na komisariat i zawiadomić organy ścigania o możliwości popełnienia czynu zakazanego.
Mimo wsyzstko policja będzie prowadziła dalsze czynności w celu wyjaśnienia całej sprawy. - Mamy świadomość, że monitoring mógł nie uchwycić wszystkich okoliczności związanych z tym zajściem. Naszym celem jest teraz dotarcie do jak największej liczby osób i zweryfikowanie wszystkich informacji, które pozwolą nam odpowiedzieć na pytanie, czy doszło do pobicia - mówił rzecznik prasowy.
Sprawdź: Dariusz Mioduski: Atak na piłkarzy jest niewytłumaczalny
Zobacz: Zmarł były piłkarz Legii i reprezentacji Polski
Przeczytaj: Poznańska lokomotywa przejechała się po mistrzu