Jakub Kiwior, Grzegorz Mielcarski

i

Autor: cyfrasport Jakub Kiwior, Grzegorz Mielcarski

Gra o ćwierćfinał Ligi Mistrzow

Jakub Kiwior wszedł na wysokie obrony w Arsenalu, ale teraz czeka go potężny egzamin. Ekspert przestrzega: „Polecą iskry” [ROZMOWA SE]

2024-02-20 19:01

Jakub Kiwior w ostatnich tygodniach wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce Arsenalu. W środowy wieczór ma szansę na występ na słynnym Stadionie Smoka w Porto, gdzie „Kanonierzy” powalczą o przepustkę do ćwierćfinału Champions League. W barwach portugalskiego klubu piękne momenty – w tym cztery tytuły mistrza kraju - zaliczał ćwierć wieku temu Grzegorz Mielcarski. Teraz przybliża „Super Expressowi” swoje prognozy dotyczące portugalsko-angielskiej konfrontacji.

„Super Express”: - Wielkie święto w Porto się szykuje?

Grzegorz Mielcarski: - Tak. Gdyby nie fakt, że zatrzymują mnie w kraju obowiązki zawodowe, pewnie byłbym na tym meczu. Zresztą pomagałem kilku znajomym w zdobyciu wejściówek na stadion.

- Gospodarze są w stanie postawić się Arsenalowi?

- Porto to klub, który ma dużą pokorę w sobie, ale trudno się stąd wywozi punkty. Nie takie kluby tutaj padały. Juventus – jeszcze z Cristiano Ronaldo w składzie - miał trzy lata temu ogromne problemy w starciu z Porto i się z nich nie wykaraskał, został wyeliminowany. Rok temu Inter awansował ledwo ledwo. Jeżeli dobrze pamiętam, Porto w dwumeczu było lepszym zespołem, a Inter miał więcej szczęścia. Jeżeli więc Arsenal nie zagra na maksymalnych obrotach, będzie mu trudno o dobry wynik.

- Porto nie jest krezusem w stawce Ligi Mistrzów. Skąd ta siła w pańskim byłym klubie?

- Portugalczycy mają wspomnianą już pokorę, ale i ogromną wiarę w swój zespół. Piłkarze potrafią umierać za to miasto i za te barwy. Tę ekipę naprawdę trudno się ogrywa, a fakt, że od 20 lat regularnie gra ona w Lidze Mistrzów, dochodząc dość często co najmniej do ćwierćfinału, mówi sam za siebie. Porto jest pułapką na tych, co stracą pokorę i uznają, że skoro grają z rywalem z ligi słabszej od tych z TOP 5 i z klubem ze znacznie mniejszym budżetem, to czeka ich spacerek. Tymczasem w środę mogą być delikatne różnice, jeśli chodzi o jakość indywidualną zawodników, ale generalnie Arsenal musi się – moim zdaniem – nastawić na taką walkę, jak w lidze angielskiej, na taką samą intensywność gry.

- Ekipa trenera Sergio Conceicao niedawno przegrała jednak z ligowym średniakiem, zespołem Arouca. Dlaczego?

- Odpowiem porównaniem. W Anglii musisz mieć „sprężarkę” tydzień w tydzień, kolejka w kolejkę. Z reguły z każdym rywalem gra się mecz otwarty, nikt specjalnie się nie muruje. W lidze portugalskiej Porto zdecydowanym faworytem jest właściwie co tydzień, wyłączając mecze z Benficą, Sportingiem i Bragą, która dołączyła już na dobre do wielkiej trójki. W tej sytuacji sześć razy w sezonie gra mecz otwarty, w pozostałych przypadkach musi przebijać się przez mur postawiony przez przeciwnika, myślącego tylko o obronie. I nie zawsze się uda zachować odpowiednią koncentrację, mieć odpowiednią determinację, by ten „autobus” przestawić. Zapewne tak było z Aroucą. W tym kontekście natomiast w środę Porto dużo łatwiej się będzie sprężyć, zmobilizować na Arsenal, niż Arsenalowi na Porto!

- Nie zaskakuje pana fakt, że w szeregach Porto wciąż pierwsze skrzypce gra 40-letni Pepe?

- Nie. To dowód na to, że jeżeli masz dobre geny i odpowiednio się prowadzisz, masz szansę nawet i w takim wieku być ważną postacią w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Z jednej strony – żywa legenda, z drugiej – człowiek, bez którego wciąż nie sposób sobie defensywę Porto wyobrazić. W każdym razie nie widzę nikogo, kto wszedłby go i zastąpił go „jeden do jeden”.

- Porto w ataku nie ma tak wielkich gwiazd, jak Arsenal. Czego może się spodziewać Jakub Kiwior?

- Nie będzie mieć łatwego zadania. Porto to zespół bazujący w ofensywie na pojedynkach „jeden na jeden”. Jest dużo gry do przodu – może szarpanej, może chaotycznej, ale wymagającej wielkiej koncentracji od obrońcy. To bardzo poważny test dla Kuby. Ten, kto będzie oglądać mecz zobaczy, że polecą w nim iskry.

Jakub Kiwior dwa miesiące przed barażami: „Każda reprezentacja może mieć swój słabszy czas” [ROZMOWA SE]

- Zna go pan z reprezentacji. Jeśli zagra – da radę?

- To dla niego trudny mentalnie mecz. Jego drużyna jest postrzegana jako faworyt. Gdy w takim spotkaniu zawodnik się wyłoży, nie dźwignie odpowiedzialności, zaraz odezwą się głosy, że trzeba na tę pozycję poszukać kogoś, kto ten ciężar utrzyma. Ale to działa i w drugą stronę: dasz sobie radę – masz tydzień-dwa psychicznego spokoju i możesz myśleć o kolejnych poważnych grach.

- Kiwior ostatnio gra w podstawowej jedenastce, ale cały rok w Arsenalu był dla niego trudny. Dużo siedział na ławce…

- Pamiętajmy, że on w krótkim czasie wykonał ogromne przeskoki [z ligi słowackiej do włoskiej, a potem do Premier League – dop. aut]. Na tym poziomie, na którym się znalazł obecnie, nie ma litości. Zawsze jest jeden-dwóch, którzy ci depczą po piętach, którzy napierają. Musisz wykazać się i mentalnością, i silną głową. A to wszystko musi iść w parze z umiejętnościami. Dla niego ważne więc, że w tej lidze angielskiej jest, że łapie minuty, a ostatnio – jak pan powiedział – gra całe mecze. Miał trudny początek, język długo łapał, żeby komunikacja boiskowa była właściwa. Ale widzę, że kroczek po kroczku robi postęp. Jest blisko składu, a ostatnie występy potwierdziły, że się nadaje, że spełnia wymogi i kryteria Premier League.

- W Arsenalu ustawiany jest jako lewy obrońca w czwórce, podczas gry w reprezentacji gramy zazwyczaj trójką stoperów. Co pan na to?

- Mam wrażenie, że Kuba najlepiej się czuje w trójce z tyłu, jako lewy stoper. Ma dobre wprowadzenie, gra twardo, blisko rywala – jest w tym solidny. W czwórce? Daje sobie radę, choć zauważmy, że akurat zwrotność na razie nie jest jego najmocniejszą cechą.

- Tym niemniej będziemy mieć z niego pociechę w kadrze?

- Jest bardzo solidny. A dzięki takiemu klubowi, jak Arsenal, w którym musisz wykazać się także umiejętnością liderowania, osobowością, powinien rosnąć i w reprezentacji. W czasie zajęć w kadrze widziałem, że poszukuje swojej drogi, własnego „ja”. Ma świadomość, że choć meczów w reprezentacji nazbierał już prawie 20, nie jest na razie zawodnikiem Bóg wie jakiego rozmiaru. Wie, że sporo nauki przed nim, by ten TOP był dla niego czymś naturalnym.

- No to na koniec najbardziej oczywiste i najkrótsze pytanie: kto w środę wygra?

- Lubię Kuba jako zawodnika, ale Porto... po prostu kocham i całym sercem jestem po stronie Portugalczyków. Więc stawiam delikatnie na gospodarzy, choć i remis uznam za dobry dla nich wynik.

Sonda
Czy Jakub Kiwior będzie w przyszłości najlepszym obrońcą Arsenalu?
Najnowsze