Wojciech Szczęsny, Jacek Ziober

i

Autor: AP Photo, Agencja SE Wojciech Szczęsny, Jacek Ziober

Przyszłość "Szczeny"

Jacek Ziober o przygodzie Wojciecha Szczęsnego w Barcelonie, słowa jak z literatury: „Agatha Christie w wydaniu piłkarskim!” [ROZMOWA SE]

2025-03-15 6:29

Zostanie na dłużej w Barcelonie? - to pytanie zadają sobie nie tylko jej kibice, ale i wszyscy fani futbolu, zachwyceni postawą Wojciecha Szczęsnego między słupkami bramki Blaugrany. Jacek Ziober, który trzy dekady temu grał w LaLidze, a teraz pilnie obserwuje jej rozgrywki, ma już nakreślony bardzo konkretny scenariusz przyszłych losów polskiego bramkarza

„Super Express”: - Choć trochę czasu minęło już od meczu Barcelony w Lizbonie, o niezwykłych wyczynach Wojciecha Szczęsnego wciąż głośno. A przecież miał prawo czuć niepokój po tym, jak w grudniu na Estadio da Luz popełniał błąd za błędem...

Jacek Ziober: - Wojtek jest zawodnikiem bardzo doświadczonym, z wielkim stażem w ważnych rozgrywkach i w wielkich klubach. A tacy rutynowani piłkarze bardzo szybko puszczają w w niepamięć złe momenty. Dla nich – i to jest dobre! - liczy się „tu i teraz”; po prostu jak najlepsza gra i wykonywanie tego, co do nich należy.

- Ma pan wrażenie, że Wojtek „nauczył się” już sposobu gry Barcelony i roli bramkarza w tej grze?

- Nauczyć się czegoś całkiem nowego w tym wieku jest ciężko, natomiast zmodyfikować pewne aspekty techniczne i zachowania można jak najbardziej. I Wojtek faktycznie „dorósł”. Myślę, że propozycja z Barcelony wyzwoliła u niego jakieś „uśpione” zasoby i chęci do tego, żeby jeszcze raz stanąć w bramce. I on to teraz pokazuje, chociaż… wciąż ma jeszcze jeden mankament.

- Gra nogami?

- Nie. Wyjścia z bramki w sytuacjach „jeden na jeden”. Wojtek czasem jest w nich o sekundę spóźniony, co mocno zwiększa ryzyko faulu, karnego i czerwonej kartki. Doświadczał już tego w Barcelonie.

Wojciech Szczęsny opowiedział o trudnym dzieciństwie. Wspomniał odejście ojca. Wyznanie prosto z serca

- Nad tym się da pracować?

- Oczywiście. Można zmienić timing albo po prostu - jak kiedyś Andoni Zubizarreta - stać do końca w bramce. Mnie tak parę świetnych okazji złapał (śmiech). To nie był bramkarz „pod zdjęcia” – że tak powiem, za to niesamowicie skuteczny w interwencjach.

- Hiszpańskie media zapowiadają rychły powrót Marca-Andre ter Stegena na boisko. Wyzwanie dla Wojtka?

- Dobrze znam hiszpańskich dziennikarzy. Szybko się wszystkim podniecają. Więc kiedy czytam, że – ich zdaniem – ter Stegen wkrótce wróci, to… mogę się zgodzić, że może i wkrótce wróci do mocnych treningów. Ale czy od razu wejdzie na ten poziom, który prezentował przed kontuzją? To wielki znak zapytania. Po tak długiej przerwie naprawdę trzeba uważać, by nie złapać nowego urazu, mięśniowego na przykład. Myślę więc, że dojście do formy i dyspozycji pozwalającej na wskoczenie między słupki, trochę jednak mu zabierze.

- Ale jak już wróci…

-… to powinien, moim zdaniem, przejść taką drogę, jaką przechodził Szczęsny. Czyli walczyć o miejsce w drużynie od nowa.

- Hansi Flick nie da mu „z marszu” wskoczyć między słupki?

- Liczę, że nie.

- A myśli pan, że w razie przegranej rywalizacji Wojtek będzie spokojnie siedział na ławce?

- Na razie nie ma przesłanek ku twierdzeniu, że taką rywalizację przegra. Oczywiście zdarzy mu się pewnie jeszcze jakiś słabszy mecz, ale nie będzie to mieć – moim zdaniem - wpływu na całokształt jego ocen. Tym bardziej nie powinien godzić się z jakimikolwiek sugestiami, że ter Stegen „z automatu” wróci do roli pierwszego bramkarza. Wojtek pokazał, co potrafi, na co go stać.

Kibice wyciągnęli to na meczu Barcelony. Był ogromny, jasny przekaz w kierunku Wojciecha Szczęsnego

- I Barcelona przedstawi mu propozycję przedłużenia obecnego kontraktu?

- Myślę, że tak. I z jej punktu widzenia powinna się na to zdecydować jak najszybciej!

- Czemu?

- Bo Wojtek czuje się coraz mocniejszy, widać to z każdym kolejnym meczem. I będzie mieć – moim zdaniem – coraz mocniejsze argumenty w razie rozmów o nowym kontrakcie! Widać z jego wywiadów dla hiszpańskich mediów, że on sobie wszystko poukładał w głowie i faktycznie rozważa opcję pozostania w Barcelonie na dłużej. Już wie, „czym to się je”. A przy okazji czuje, że jest kimś, kto może skutecznie przekazać swoje doświadczenie młodszym, których w szatni Barcy nie brakuje. I dobrze się czuje w tym towarzystwie, co pokazała sytuacja po meczu z Benficą.

- Co pan ma na myśli?

- Po meczu w Lizbonie nagrodę MVP dostał Pedri, a nie Wojtek, ale przekazał ją Szczęsnemu. A ten odpowiedział na to bezpretensjonalnie i żartobliwie: że lepiej, by bramkarz - dzięki dobrej robocie swych kolegów w polu - nigdy takiej nagrody nie dostawał.

- Jak więc widzi pan scenariusz tych rozmów o nowym kontrakcie?

- Wojtek tę propozycję przyjmie i zostanie jeszcze przynajmniej na rok. I będzie opoką, ostoją i… talizmanem Barcelony; niezależnie od tego, czy będzie grać, czy naciskać na ter Stegena jako jego konkurent!

Szalenie ważna decyzja Marca-Andre ter Stegena, podjął ją po długim namyśle. „To najlepszy krok”

- Przypuszczałby pan dziewięć miesięcy temu, gdy Szczęsny ogłaszał zakończenie kariery, że będziemy jeszcze przeżywać dzięki niemu takie emocje?

- Nie. Ale jestem tych zachwycony. To wspaniała historia, pełna niezwykłych zwrotów akcji. Taka Agatha Christie w wydaniu piłkarskim!

Sonda
Czy Wojciech Szczęsny powinien zostać w Barcelonie na dłużej?
Sport SE Google News
Autor:

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze