"Super Express": - Wzięliście rewanż na Bayerze za porażkę w rundzie jesiennej. Satysfakcja chyba olbrzymia...
Robert Lewandowski: - Oczywiście, wyszedł nam ten rewanż i mamy kolejne trzy punkty.
- Znów zaliczyłeś asystę...
- Prawdę powiedziawszy wolę strzelać niż asystować. Ale asysta też cieszy, bo Grosskreutz strzelił kluczowego gola, który dał nam nadzieję na kolejne bramki.
- Chyba po pół roku wspólnych treningów coraz lepiej rozumiesz się z kolegami z drużyny.
- Czasem rozumiemy się bez słów, gramy w ciemno. Takie zagrania jak z Grosskreutzem do znudzenia ćwiczymy na treningach. A Kevin to dobry piłkarz, potrafi się znaleźć w polu karnym. I ma niezłego "zawijasa" w nogach.
- Podaniem głową do Grosskreutza zachwyciłeś trenera Juergena Kloppa, który ocenił, że twoje zagranie to mistrzostwo świata.
- Cieszą mnie słowa trenera. Tym bardziej że to było bardzo trudne zagranie. Piłka wykopana przez bramkarza leciała kilkadziesiąt metrów, a ja musiałem zgrać ją do Grosskreutza, mając na plecach obrońcę.
Przeczytaj koniecznie: Spóźniona emerytura Edwina van der Sar
- W meczu z Leverkusen zabrakło ci tylko gola, choć miałeś kilka dobrych sytuacji. Masz do siebie pretensje?
- Tak, lepiej powinienem zachować się w 23. minucie, kiedy zmarnowałem świetną sytuację. Zabrakło trochę spokoju i zimnej krwi. Może powinienem mijać bramkarza? Ale teraz sobie można gdybać, czasu się nie cofnie. Nie załamuję się, pierwsze koty za płoty (śmiech).
- Masz świadomość, że twoja coraz lepsza gra powoduje jeszcze większy ból głowy u trenera Kloppa przy wyborze pierwszego składu?
- Mam nadzieję, że dobrą grą spowoduję, że tego bólu nie będzie i trafię do pierwszej jedenastki (śmiech). W meczu z Leverkusen pokazałem, że mogę grać na kilku pozycjach.
Rozpocząłem jako wysunięty napastnik, po wejściu Barriosa cofnąłem się do tyłu, a przez ostatnie pięć minut byłem... lewym pomocnikiem!