Arkadiusz Milik, Wojciech Szczęsny

i

Autor: Cyfra Sport Arkadiusz Milik, Wojciech Szczęsny

Z ziemi polskiej do włoskiej

Serie A wraca na boiska, Marek Koźmiński znów stawia na Polaka na włoskim tronie. A nawet dwóch! [ROZMOWA SE]

2023-08-17 17:34

W sobotni wieczór rusza kolejny sezon ligowy w Italii. Tytułu bronić będzie Napoli, w szeregach którego najpewniej jednak – mimo jego saudyjskich przymiarek – zobaczymy Piotra Zielińskiego. Poza nim, biało-czerwona kolonia w Serie A znów będzie liczna. Jak prorokuje doskonale znający włoską piłkę Marek Koźmiński, nasi kibice powinni uważnie śledzić doniesienia z Półwyspu Apenińskiego. Reprezentanci Polski znów bowiem powinni odgrywać ważną rolę w grze o włoskie złoto.

„Super Express”: - „Zieliński odchodzi, Zieliński zostaje” – saga z wyjazdem naszego reprezentanta do Arabii trwała tygodnie. Co pan na to?

Marek Koźmiński: - Wcale mnie te rozterki - jego i Napoli - nie dziwiły. Piotr kocha Włochy, dobrze się czuje w tym kraju i w Neapolu. Z drugiej strony - oferta arabska to tak ogromne pieniądze dla klubu i dla samego zawodnika, że trudno było przejść obok niej obojętnie. Tym bardziej, że – to już dygresja – liga saudyjska robi się bardzo interesująca. Nie traktujmy wyjazdu do niej jako zsyłki czy sportowej emerytury, trafia tam wielu dobrych piłkarzy. Owszem, w większości nie są to młodzieniaszki, ale na wyjazd dał się na przykład skusić 28-letni Sergej Milinković-Savić z Lazio, a więc światowej klasy piłkarz, młodszy o rok od Piotra. Coś się w piłkarskim świecie zmienia. Czy na lepsze? Chyba nie, ale jesteśmy – i będziemy – świadkami zmian. I jest to naturalne, bo pieniądze, którymi dysponują szejkowie, są naprawdę kolosalne.

- Ale – jak pokazał w polskiej rzeczywistości przykład Grzegorza Krychowiaka – daleko stamtąd do reprezentacji...

- Bez przesady. Fernando Santos to doświadczony i inteligentny człowiek i trener; doskonale zdaje sobie sprawę, że w dzisiejszym futbolu zawodnicy grają... wszędzie. Mamy przecież reprezentanta, który gra w USA. Droga jest jeszcze dłuższa, różnica czasowa większa, a poziom rozgrywek w MLS wcale nie jest wyższy od tego, który będzie w Arabii Saudyjskiej. Jedyna różnica to wyższa temperatura. Ale nie jest kłopotem to, gdy się przyjeżdża z ciepłego do zimnego; gorzej byłoby w drugą stronę.

- Krychowiaka jednak Santos  nie powoływał, więc i z Zielińskim mogłoby być różnie.

- No co pan! Zieliński to piłkarz dla polskiej reprezentacji bardzo cenny i nie widzę żadnego argumentu, który mógłby skłonić selekcjonera do zastanowienia, czy nie zrezygnować z takiego gracza. Oczywiście, podróż byłaby nieco dłuższa, inna strefa klimatyczna – to niekoniecznie musi sprzyjać formie. Ale ta sytuacja będzie dotykać więcej reprezentacji europejskich, których kadrowicze zdecydowali się na wyjazd do Arabii Saudyjskiej. A z Krychowiakiem – by wrócić do pana pytania – sytuacja była inna, nie wolno jej porównywać z niedoszłą emigracją Piotrka. Są na innym etapie reprezentacyjnej kariery. Choć ja zawsze powtarzałem, że dla płynnego, delikatnego przejścia od jednego kształtu kadry do następnego widziałbym w niej – przynajmniej jeszcze przez jakiś czas – i Grześka, i Kamila Glika, i „Grosika”. Wiadomo, że nie będziemy na nich opierać zespołu narodowego za rok czy dwa, ale w meczach marcowych i czerwcowych – jak pokazało życie – być może by się przydali; polegliśmy przecież w nich „na grubo”. Dziś, kiedy upłynęło już pół roku, trener nie wykonał żadnych ruchów w ich kierunku. A pół roku – patrząc choćby na sytuację Glika, który jest obecnie bez klubu – to dużo.

- Odbiegliśmy mocno od tematu, czyli startu Serie A. Napoli – pewnie z Piotrem w składzie - obroni tytuł?

- Będzie trudno. Na razie co prawda, wyjąwszy Kim Min-jae, sprzedanego do Bayernu za 50 mln euro, broni się przed osłabieniami, ale ciężko zagrać dwa tak doskonałe sezony z rzędu. I to niezależnie od tego, czy w Neapolu ostatecznie zakontraktują Gabriego Veigę z Celty Vigo. Swoją drogą – to ciekawy potencjalnym następca Piotra; dużo młodszy, ale o podobnych parametrach. Sport nie lubi pustki, więc w perspektywie roku ten Hiszpan mógłby wypełnić ewentualną lukę po „Zielku”.

- Jeśli nie „Zielek”, to który z Polaków zafunduje nam emocje walki o mistrzostwo?

- Nawet nie jeden, a dwóch! Juventus, z racji niegrania w europejskich pucharach, będzie mieć duży plus w Serie A. Mniej zobowiązań, mniej meczów, a więc większa świeżość w zespole. Nie jest pod względem personalnym najmocniejszy, ale w wielkiej czwórce – Inter, Milan, Napoli, Juve – wcale drastycznie nie odstaje odstaje od konkurentów. Inter się osłabił, nie ma ataku po odejściu Dżeko i Lukaku. Milan sprzedal Tonaliego, kupując w zamian 3-4 chłopaków, ale upłynie trochę czasu, zanim to zadziała. A w Juve były tylko korekty, może wyłączając drastyczność sposobu, w jaki pozbyto się Bonucciego. Zatem jeżeli w Turynie dadzą radę wytrzymać ekonomicznie obecną sytuację – a dziury w budżecie są straszne, jeżeli skład nie zostanie osłabiony w tym okienku, będzie to drużyna zdolna zdobyć mistrzostwo. Tak więc Arek Milik i Wojtek Szczęsny to mocni kandydaci do gry o tytuł.

- O ile brak wpływów z pucharów europejskich nie okaże się bolesny…

- Pamiętajmy, że za Juventusem stoi ogromny koncern, który – jeśli będzie trzeba – pewnie dosypie tę brakującą „stówę”. Najważniejsze zaś, że Juve czyści całe to bagno, w którym się znalazł, i które wisiało mu nad głową. Po wszystkich karach wystartuje z czystą kartą.

- Jaki to będzie sezon dla Nicoli Zalewskiego w Romie?

- Musi odpalić na całego. Z jednej strony wciąż jest młody, z drugiej – ma za sobą 40-50 spotkań ligowych, a więc wszedł w etap, w którym oczekuje się od niego dużo więcej.

- Co pan rozumie pod pojęciem „musi odpalić”?

- Że będzie podstawowym zawodnikiem: zagra 85 procent gier w podstawowym składzie, strzeli cztery bramki i będzie mieć siedem asyst. Bo w poprzednim sezonie tych statystyk nie miał zachwycających. Teraz będzie człowiekiem po dwóch sezonach w Serie A i będzie się od niego wymagać dużo więcej. Również w reprezentacji. Jeżeli w kadrze przegrywa czasami rywalizację z Frankowskim, Kamińskim, to o czymś to świadczyło…

- A sam Nicola chce iść w górę?

- To nie jest dyskusja o mentalu. To jest dyskusja o jego potencjale: fizycznym i sportowym. Nie umiem Zalewskiego dziś jednoznacznie ocenić, bo wciąż jest w fazie wzrostu. Ale nie mam wątpliwości: przed nim kluczowy sezon. Albo będzie chłopakiem na Europę, albo po prostu… dobrym piłkarzem. Różnica niby niewielka, ale jest…

- O Szczęsnym i jego szansach w tym sezonie już pan mówił. Jego zmiennicy w kadrze też grają we Włoszech, przy czym Bartek Drągowski – już tylko w Serie B.

- O „Skorupa” i „Drążka” się nie martwię. To „przykryte pole” w kadrze, w swych klubach będą grać. Bardziej bałbym się o reprezentacyjną linię defensywną.

- A co może jej dać piłka włoska?

- Kamila Glika już pewnie nie...

- I Przemysława Wiśniewskiego też nie – przynajmniej przez kilka miesięcy, po zerwaniu więzadeł.

- Bardzo fajnie i szybko się rozwijał i była to dla mnie melodia przyszłości w reprezentacji w kontekście roku. Teraz trzeba czekać…

- A jak wróci do zdrowia, to tylko na boiska Serie B, do której spadł ze Spezią. Źle?

- Nie. Akurat Serie B dla obrońcy to dobry poligon, wciąż może się tu wiele nauczyć. Ale trudno rozmawiać o kimś, kogo przez pół roku nie zobaczymy na boisku.

- Z Pawłem Dawidowiczem z Verony, który ma w CV kilka występów w kadrze, można wciąż wiązać nadzieje reprezentacyjne?

- Tylko jako alternatywa, uzupełnienie. Jeśli będzie dobrze grać, to może w konkretnej chwili…Bardziej spoglądałbym jednak w kierunku Sebastiana Walukiewicza. Mam nadzieję, że wróci do dyspozycji sprzed blisko trzech lat, kiedy w meczu Ligi Narodów włoskich rywali przykrył czapką. Jest o parę lat młodszy od Dawidowicza, no i jest graczem Empoli…

- … które w tym okienku wyłożyło za niego kasę, by go wykupić z Cagliari.

- No właśnie. Zainwestowali w niego, więc będą robić wszystko, by go uformować i sprzedać za lepsze pieniądze. A Empoli to klub, który potrafi to robić. Jeśli im się uda – w co wierzę – to będzie oznaczać, że Walukiewicz nam wróci do reprezentacji.

- Kolejne polskie nazwisko w Serie A: Filip Jagiełło wrócił do niej z Genoą. Czego od niego oczekiwać?

- Zbyt szeroko – w sensie kadry – bym nie szedł. Chłopak sobie radzi, ale to nie ten rozmiar kapelusza. W poprzednim sezonie grał prawie wszystko, ale w tym będzie mu ciężej, bo to jednak Serie A. Ma doświadczenie, w paru klubach był, więc w pierwszej dwudziestce swej drużyny się zmieści. A reszta zależy od niego.

- Słowo o młodych: Kacper Urbański w Bolognie i Iwo Kaczmarski w Empoli grali sporo w Primaverze. Daleko im do włoskiej ekstraklasy?

- Rozmowa o tak młodych zawodnikach to w tym momencie wróżenie z fusów. Przeskok z piłki młodzieżowej jest trudny, to brutalna weryfikacja. Nie trzeba daleko szukać: Jordan Majchrzak zadebiutował w Romie, wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, a dziś… jest ponownie w Polsce. Inna rzecz, że Urbański i Kaczmarski są w dobrych klubach, żyjących „z produkcji” piłkarzy, żeby przeżyć. Rok, dwa… - poczekamy, zobaczymy. Na pewno nie wystarczą same treningi – choćby i przez rok – z pierwszą drużyną i równoległa gra w Primaverze. Piłka młodzieżowa jest zupełnie inna; jeśli mówimy o 17-18-latku, ma to sens. W przypadku 20-latka – to już trochę późno.

- Obaj są z rocznika 2004.

- Zwłaszcza Urbański jest blisko pierwszej drużyny. Być może w którymś momencie zagra od początku i „odpali”. A jeśli nie? No cóż, życie… Być może trzeba będzie wykonać krok w przód.

- Ostatnie tygodnie przyniosły informacje o wyjeździe Sebastiana Skoczylasa do Milanu. Ale – jak w przypadku Dariusza Stalmacha – to raczej melodia odległej przyszłości, prawda?

- Na pewno w ich przypadku będzie dużo trudniej. Ja wiem, że na młodych chłopaków działa magia nazwy wielkiego klubu. Ale na rynku włoskim rekomendowałbym raczej kluby typu Udinese czy wspomniane Empoli. One są bardziej cierpliwe w „produkcji” piłkarzy na potrzeby ligowe; wiedzą, jak popracować z młodych chłopakiem, dają mu szansę na błąd… W Interze, Milanie czy Juventusie maszyna cię przemieli, jeśli nie jesteś wystarczająco dobry. A wyjść na San Siro w obecności 90 tysięcy widzów? Niejeden w takich okolicznościach puścił smugę na spodenkach…

- No to na koniec zatoczmy koło i od młodzieży wróćmy do mistrza Włoch. Bo Bartosz Bereszyński taki tytuł przecież zdobył, choć teraz przyszło mu wrócić do Sampdorii. Przyda się jeszcze kadrze jako zawodnik Serie B?

- Bartek rozegrał dobry mundial – był, moim zdaniem, drugim zawodnikiem biało-czerwonych, po Szczęsnym. A wiosenna rola rezerwowego w ekipie mistrza Włoch ujmy mu nie przynosi. Wrócił do Sampdorii, która będzie aspirować do walki o awans. Jeżeli ostatecznie nie odejdzie – a pojawiły się pogłoski na przykład o zainteresowaniu ze strony Cagliari – to będzie podstawowym zawodnikiem ekipy z Genui. To piłkarz, który – nie tylko z racji naszego ogromnego kłopotu na lewej stronie reprezentacyjnej obrony – jest bardzo „wdzięcznym” i „uczynnym” zawodnikiem dla taktyki kolejnych selekcjonerów. Takim „zapchajdziurą”, zawsze dobrze spełniającym nałożone nań zadania. Wiadomo, że we wrześniu nie będzie w takiej dyspozycji, jak pół roku temu. Ale nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek – zwłaszcza w kontekście tego, co mamy dziś do wyboru – poddawał w wątpliwość przydatność „Beresia” do kadry.

Polacy w Serie A

Paweł Dawidowicz (28 l., Verona)

Filip Jagiełło (26 l., Genoa)

Iwo Kaczmarski (19 l., Empoli)

Karol Linetty (28 l., Torino)

Marcin Listkowski (25 l., Lecce)

Mateusz Łęgowski (20 l., Salernitana)

Arkadiusz Milik (29 l., Juventus)

Łukasz Skorupski (32 l., Bologna)

Wojciech Szczęsny (33 l., Juventus)

Kacper Urbański (19 l., Bologna)

Sebastian Walukiewicz (23 l., Empoli)

Nicola Zalewski (21 l., Roma)

Piotr Zieliński (29 l., Napoli)

Sonda
Kto zostanie mistrzem Włoch w sezonie 2023/24?
Arkadiusz Milik po klęsce z Mołdawią
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze