Często o sukcesie w sporcie decyduje zbieg okoliczności. W czasach pandemii tym bardziej. W czwartkowy poranek okazało się, że w olimpijskim finale skoku o tyczce nie będzie mógł wystąpić Sam Kendricks. Dwukrotny mistrz świata czuje się dobrze, nie ma żadnych objawów choroby, ale na swoje nieszczęście ma za to pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa SARS CoV-2.
W tym wątku sporą rolę mógł zagra Armand Duplantis. Szwedzki tyczkarz przyznał, że miał spotkać się z Kendricksem. Umówił się z Amerykaninem na spotkanie, by w luźnej atmosferze porozmawiać o nadchodzących zawodach. W tej sytuacji zostałby usunięty z listy zawodników, ponieważ byłby zakwalifikowany jako człowiek „bliskiego kontaktu” z zakażonym.
Wiemy, co Klepacka myśli o Zillmann! Wymowny wpis na Facebooku
Do wspólnych pogaduchów jednak nie doszło, bowiem od wyjścia z pokoju w hotelu odwiódł go telefon. Całą historię dokładnie opowiedział szwedzkim dziennikarzom. - Szedłem już na spotkanie, na którym mieliśmy pogadać i pożartować. W końcu jesteśmy nie tylko rywalami, ale też dobrymi przyjaciółmi. Nagle zadzwonił mój telefon. Była to moja dziewczyna, a ta rozmowa była dla mnie tak ważna, że kompletnie straciłem poczucie czasu i nie zdążyłem na spotkanie z Samem - wyjaśnił wybitny rekordzista świata.
Pożar autokaru lekkoatletów. Przerażająca relacja Fajdka. Był wybuch!
Nic dziwnego, że Duplantis stracił głowę. Co prawda nie było to spotkanie bezpośrednie, ale warto zaznaczyć, że wybranką olimpijczyka jest Desire Inglander. Ze szwedzką modelką Duplantis spotyka się od ponad roku. Ona mieszka w Sztokholmie, on na co dzień trenuje w Uppsali.
Wzruszające pożegnanie Piotra Małachowskiego. Piękne słowa. Tokio 2020
Polacy z szansami na medal Rywalizacja lekkoatletów w Tokio rusza w piątek. Jednym z kandydatów do podium jest Piotr Lisek, który jednak zmaga się z bólem pięty. Z Polaków wystąpią także mistrz świata 2009 Paweł Wojciechowski i mistrz Europy 2016 Robert Sobera.