Ojciec Zillmann finałowy wyścig oglądał razem z żoną Ludwiką i najbliższymi w toruńskiej przystani AZS.
- Prawie rozbiłem stół, przy którym siedziałem, a tętno to miałem większe, niż dziewczyny w trakcie rywalizacji o medale. Ja tego wyścigu tak naprawdę nie widziałem praktycznie wcale na żywo. Ja go oglądałem, ale nie widziałem. Dopiero po kilku godzinach obejrzałem kilka powtórek i za każdym razem dostrzegałem coś nowego. Na przykład ostatnio zobaczyłem jak Niemki "złapały raka", wcześniej mi to jakoś umknęło, a to był przecież kluczowy moment - powiedział nam Aleksander Zillmann.
Polki zdobyły medal i rozpętała się burza. Mocno uderzyli w Dudę
Ojciec srebrne medalistki olimpijskiej nie ukrywa, że emocje jakie mu towarzyszyły, długo nie opadną. - To są niezapomniane chwile, które zostaną do końca życia w pamięci. Czułem euforię, niedowierzanie i całkowite zaskoczenie, że aż tak dobrze im poszło. Wierzyłem w dziewczyny jak najbardziej, ale miałem informacje, że bukmacherzy stawiali, że zajmą 4. miejsce. Zagrały zatem ekspertom na nosie - dodał.
Katarzyna Zillmann przygodę ze sportem rozpoczęła od piłki nożnej i lekkoatletyki. Nadzwyczajne zdolności zdradzała już jednak od najmłodszych lat.
- Byłem zaskoczony, gdy jeszcze praktycznie nie umiała chodzić, a już wisiała na drążku do podciągania. Na początku myślałem, że tak robi każde dziecko, ale okazało się, że jednak nie (śmiech). Jeśli chodzi o piłkę, to grała na pozycji obrońcy, a w lekkoatletyce brylowała w biegu na 300 m. Wygrywała ze znacznie starszymi dzieciakami. Naprawdę osiągała tam super wyniki, jednak któregoś dnia zajrzała na przystań, zobaczyła łódkę i to chyba była miłość od pierwszego wejrzenia - zdradził Aleksander Zillmann.
Ojciec Katarzyny Zillmann opowiedziała nam też o tym, jakim dzieckiem była jego córka. - Gdyby była spokojna, to by nie była w tym miejscu, w którym jest. Wszędzie było jej pełno, oj wszędzie. Nie mogła ani chwili usiedzieć w miejscu. Do tego zawsze miała swoje zdanie. My mogliśmy jej coś doradzić, podpowiedzieć, ale i tak robiła co chciała.
Katarzyna Zillmann jest lesbijką, a w Tokio musiała iść w sukience. Mówi o zazdrości
Aleksander Zillmann zaznaczył, że córka zaszczepiła w nim i jego żonie miłość do wioślarstwa. - Odległości nam nie straszne. Byliśmy na zawodach w Bułgarii, Austrii czy Holandii. Do tego oczywiście krajowe zawody. Córka tak nas w to wkręciła, że z żoną jeździmy też na imprezy juniorów młodszych i nawet mamy tam jedną dużą faworytkę do medali w przyszłości. Sami jednak nie pływamy. My raczej leżing, plażing i rybing. Fajnie nam się odpoczywa w ustronnych miejscach nad wodą z wędką.
Katarzyna Zillmann tuż po finałowym wyścigu przed kamerami TVP Sport pozdrowiła swoją dziewczynę, Julię.
- Ale przecież żyjemy w wolnym kraju, więc chyba wolno, prawda? Tylko mówienie o tym głośno sprawi, że zmieni się u nas postrzeganie takich spraw. My z żoną to akceptujemy, liczy się to, że córka jest szczęśliwa - zakończył Aleksander Zillmann.
Odkryliśmy tajemnicę medali olimpijskich! To zabija wyobrażenia