„Super Express”: – Dlaczego nie trenowaliście do tej pory w ogóle w hali olimpijskiej Ariake?
Vital Heynen, trener reprezentacji siatkarzy: – Była taka możliwość, kiedy byliśmy jeszcze w Takasaki. Uznaliśmy, że to nie jest dobry pomysł, żeby zbyt wcześnie przyjeżdżać do wioski. Woleliśmy pobyć jeszcze trochę z dala od zgiełku i stresu oraz dodatkowych zagrożeń związanych z koronawirusem. W Takasaki przynajmniej wszystko mieliśmy już przećwiczone, jeśli chodzi o zasady sanitarne. Zasada była taka, że każdy zespół, który chciał, mógł skorzystać z jednego treningu na olimpijskiej arenie w poniedziałek. W tym celu musielibyśmy pojawić się w wiosce dzień wcześniej. Trzeba było na coś się zdecydować, myśmy stwierdzili, że to nie jest niezbędne.
– Warunki w Takasaki były dobre?
– Biorąc pod uwagę sytuację, tak. Trochę trudno jednak przebywać cały czas albo w hotelu, albo w hali, nie mogąc wyjść na zewnątrz. W którymś momencie znaleźliśmy mały ogródek przy hali, gdzie robiliśmy sobie małe spacery czy nasiadówki, ale w hotelu trzeba było pozostawać stale. Nie było wyboru. I tak próbowałem robić sobie dodatkowe kółeczka w hali. Wioska daje mi pod względem spacerowania o wiele większą swobodę.
Tokio 2020: Ile medali zdobędą Polacy? Najnowsza prognoza
– Zorganizowaliście sobie ze sztabem turniej tenisa stołowego i wygrał pan w cuglach. Jak to wyglądało?
– Może wyniki źle zapisali albo chcieli mi dać wygrać... Nie, prawda jest taka, że w wieku 10–12 lat miałem najlepszego przyjaciela, który był jednym z najlepszych pingpongistów w całej Belgii w swojej kategorii. Grałem z nim niemal codziennie. Trzy, cztery razy w tygodniu spędzałem przy stole godzinę, dwie z tym chłopakiem. Pewnych rzeczy się nie zapomina.
Skandal z pływakami. Odstrzeleni z IO Tokio 2020 idą do prawnika. „Zaproponuję mediację”
– Co widzi lub wyczuwa pan w zachowaniu siatkarzy przed wielką imprezą? Wyczekiwanie, nerwy, może niepewność w oczach?
– Głównym problemem ostatnio była adaptacja do zmiany czasu. Niektórzy ciężko ją znosili. Jak zwykle tu i ówdzie pojawiają się rozmaite bóle i zawodnicy muszą walczyć ze swoimi organizmami. Nie są to jakieś poważne urazy, ale utrudniają życie. Początek pobytu w Japonii nie nastrajał dobrze, potem wyglądało to już lepiej. Jednak kilka dni przed pierwszym meczem wciąż nie widziałem w ich poczynaniach topowej formy. Reżim sanitarny i siedem godzin różnicy czasu nie poprawiają sytuacji, jeśli chodzi o przygotowania. Brakowało graczom świeżości, to na pewno. Z kolei fakt, że pozostawaliśmy z dala od olimpijskiej wioski sprawiał, iż nie czuło się wielkiej nerwowości. Nie było tych bodźców, które oddziałują mocno, gdy znajdujesz się w centrum imprezy. Nie czuliśmy się jeszcze częścią igrzysk. Nerwy mogą przyjść w ostatnich godzinach przed startem turnieju.
– Ma pan w drużynie pięciu siatkarzy debiutujących w igrzyskach. Będzie im trudno?
– Nie umiem powiedzieć, nie rozmawiałem z graczami pod tym kątem. Na pewno mamy doświadczonych olimpijczyków i takich, dla których to pierwszy raz, to normalne. Dla kogoś takiego jak Kamil Semeniuk to z pewnością jest pewne wyzwanie. Inni mają na koncie sporo dużych imprez, może to być dla nich nieco łatwiejsze. Muszę zresztą powiedzieć, że w tej chwili bardziej skupiam się na technice i taktyce niż na innych aspektach.
IO Tokio 2020 siatkówka GRUPY. Tokio 2020 siatkówka WYNIKI. Siatkówka na IO Tokio polska grupa
– Igrzyska to większe obciążenie mentalne niż na przykład mistrzostwa świata?
– Zobaczymy za jakiś czas. Przed przyjazdem do wioski nie czułem stresu olimpijskiego. Pewnie to się zacznie zmieniać w ciągu najbliższych godzin. W Takasaki siatkarze byli w dobrych humorach, żartowali, miło spędzali ze sobą czas. Nie widziałem, by jakoś szczególnie mocno przeżywali to, co przed nimi. Ale jeśli dostanę to samo pytanie za parę dni, być może odpowiedź będzie inna.
– Ma pan jakieś sposoby na zmniejszenie napięcia, rozluźnienie graczy?
– W zespole panuje normalna atmosfera. Nie dostrzegłem, by cokolwiek było nie tak. Był luz, była radość, były uśmiechy. Nie da się oczywiście powiedzieć, że igrzyska to po prostu kolejna zwykła impreza, ale muszę przyznać, że przez pierwszy tydzień w Japonii dla nas tak to właśnie wyglądało. W każdych zawodach, w których braliśmy do tej pory udział, walczyliśmy o najwyższe laury i trzeba się starać tak do tego podchodzić również w Tokio. W każdym razie na obozie w Takasaki szliśmy tą drogą.
Poznaliśmy datę losowania grup MŚ siatkarzy 2022. Polacy są w doskonałej sytuacji
IO Tokio 2020. Tak siatkarze grają w „głupie gierki” przed igrzyskami [WIDEO]
– Siatkarze często ostatnio powtarzali, że w Tokio ćwierćfinał będzie jak finał. To także pańskie odczucie?
– Tak. Nigdy w historii reprezentacja Polski siatkarzy nie wygrała ćwierćfinału igrzysk olimpijskich (gdy w 1976 r. w Montrealu Polacy wywalczyli złoto, obowiązywała inna formuła turnieju - red.). Musimy tę historię zmienić, a dokonać tego można jedynie zwyciężając w tej fazie turnieju. Ten jeden mecz liczy się więc wyjątkowo. Oczywiście najpierw w tym ćwierćfinale trzeba się znaleźć, co jednak jest do zrobienia. Przyznam, że nie jestem najlepszy w patrzeniu na sprawy przez pryzmat historii, wolę spoglądać przed siebie. Mogę powiedzieć pół żartem, że przecież nie wypadniemy raczej gorzej niż poprzednicy, bo do ćwierćfinału pewnie się dostaniemy. Żarty na bok, pomyślmy o tym, by zrobić w Japonii krok dalej.
– Przeciwnik ćwierćfinałowy trafi się nam z teoretycznie silniejszej grupy. To pewnie nie jest wymarzony układ?
– Ćwierćfinały olimpijskie rzadko są łatwe. 3 sierpnia mamy być w tak wysokiej formie, być może najwyższej, na jaką nas stać, by pokonać każdego przeciwnika. Niewykluczone, że grając o dziewiątej rano tokijskiego czasu. W Japonii mieliśmy wystarczająco dużo problemów ze spaniem, że nie robiliśmy treningów rano, tak jak w Polsce czy we Włoszech. Cztery pierwsze spotkania grupowe gramy o normalniejszych porach, dopiero piąty, ostatni jest wcześnie rano. I muszę przyznać, że kiedy mieliśmy zajęcia poranne, to wyglądały one najlepiej. W moich oczach ten zespół jest gotowy na granie o wczesnej porze. Specyfika igrzysk polega na tym, że jeden mecz może decydować o twoim losie. I kiedy przychodzi takie spotkanie, to może się zdarzyć, że wygra drużyna, która jest lepsza danego dnia, a nie lepsza od ciebie w ogóle. Obrońcy tytułu mistrzów olimpijskich Amerykanie w 2012 roku dominowali w grupie turnieju na igrzyskach w Londynie, po czym do zera ulegli Włochom w ćwierćfinale. Jeden moment słabości i po tobie. Zawody olimpijskie wiążą się z wielkim ryzykiem.
Tokio 2020: Kontuzja Justyny Święty-Ersetic. Mówi co teraz czuje
– Zastanawia się pan już jak to zrobić, by 3 sierpnia siatkarze weszli na maksymalny poziom?
– Naprawdę teraz nie mogę o tym myśleć. W tej chwili po głowie chodzi mi wyłącznie spotkanie z Iranem otwierające imprezę. To jest nasze zadanie: przyszykować wszystkich na pierwszego przeciwnika w grupie. Jak nam dobrze pójdzie, możemy się zastanawiać nad kolejnym rywalem. To jedyne prawidłowe podejście. Jak to mówią, nie staraj się wypatrywać co jest za rogiem, bo i tak nie dojrzysz co tam jest. Jak do niego dojdziesz, to się przekonasz. Wtedy obierzesz kierunek dalszej drogi i zaczniesz pokonywać następne zakręty. Mamy ich kilka na drodze do ćwierćfinału olimpijskiego.