Juergen Klinsmann w listopadzie ubiegłego roku postanowił po trzech latach przerwy wrócić na ławkę trenerską. Były selekcjoner reprezentacji Niemiec został trenerem Herthy Berlin. Przeszedł na ławkę z... zarządu klubu, którego był członkiem. We wtorek, po niespełna pół roku, zrezygnował z dalszego prowadzenia berlińczyków i znowu wrócił do pionu zarządzającego. W oświadczeniu na Facebooku przyznał, że nie była to łatwa decyzja, ale musiał ją podjąć. "Jako główny trener potrzebuję również zaufania osób zarządzających. Jeśli nie jest gwarantowane, nie mogę wykorzystać w pełni swojego potencjału jako trener i dlatego też nie mogę dźwigać tej odpowiedzialności" - napisał m.in. na portalu społecznościowym człowiek, który ściągnął do stolicy Niemiec Krzysztofa Piątka z AC Milan.
Kilka godzin później Juergen Klinsmann porozmawiał o ostatnich wydarzeniach z "Bildem". - Podjąłem się samobójczej misji. Ale prawda jest taka, że tylko w jednym meczu nie osiągnęliśmy tego, co zakładałem. Sztabowi szkoleniowemu udało się ustabilizować grę drużyny i uciec od strefy spadkowej - przyznał Niemiec. Obecnie Hertha Berlin zajmuje 14. miejsce w tabeli Bundesligi i ma 6 punktów zapasu nad strefą spadkową. Klinsmann przyznał także, że nie do końca odpowiadała mu współpraca na poprzednich warunkach.
- Trener powinien ponosić pełną odpowiedzialność, mieć także wpływ na transfery. Zgodnie z angielskim modelem zarządzania. Tymczasem ja w ostatnich tygodniach straciłem dużo energii na poboczne problemy. Od dawna miałem wrażenie, że coś nie działa w obecnej formie - dodał Juergen Klinsmann.
Polecany artykuł: