Legia rozbiła Wisłę, ale chyba mało kto spodziewał się, że może to zrobić w takim stylu strzelając krakowskiej drużynie aż siedem goli. - Nikt nie myślał, że będzie łatwo - przyznał Kante. - Trener przestrzegał nas, abyśmy nie lekceważyli przeciwnika. Mogliśmy zauważyć, że Wisła nie była w najlepszej formie. Po pierwszej połowie nie myśleliśmy o tym, że możemy osiągnąć historyczny wynik. Wiedzieliśmy, że jeśli nie będziemy kontynuować tej dyspozycji z pierwszej połowy, to wszystko się może zmienić. To jest piłka. Nie raz już się zdarzało, że ktoś odrabiał straty przy wyniku 0:3 - przypomniał.
Trener Aleksandar Vuković ostatnio stawia właśnie na Kante, a ten go nie zawodzi. - Czuje się bardzo dobrze, fizycznie jest dobrze - podkreślił. - Jestem również pewny siebie. Dla napastnika, jak i całego zespołu, jedną z najważniejszych rzeczy jest zaufanie ze strony trenera. Dzięki temu widać to w mojej grze. Wydaje mi się, że to jest dobry moment dla mnie - ocenił.
Kante dwie bramki zdobył w pierwszej części. Na początku drugiej połowy Legia miała rzut karny do którego wyznaczony był Mateusz Wieteska. Jednak do "jedenastki" podszedł Kante, bo koledzy chcieli, aby skończył spotkanie z hat trickiem. Bramkarza Wisły pokonał na raty. Pierwszy strzał Buchalik wybronił, skapitulował wobec dobitki. - Chcę podziękować, szczególnie Wietesce, bo zazwyczaj to on strzela rzuty karne, a teraz mi go oddał - wyznał. - Co pomyślałem po pierwszy uderzeniu? Co do diabła? Jednak piłka leciała w moją stronę, więc moja pierwsza reakcja była taka, że mam szansę na oddanie kolejnego strzału - tak opisał sytuację z wykonywaniem rzut karnego.
Co ciekawe, Kante cieszył się z hat tricka, ale zaskoczył stwierdzeniem, że... - Myślę, że to nie był mój najlepszy mecz - oznajmił. - Jasne, strzeliłem trzy gole. Pierwszy i drugi był po uderzeniu głową, a trzeci podarowali mi koledzy z drużyny. Dlatego wydaje mi się, ze nie był to mój najlepszy mecz - zadziwił bohater warszawskiej Legii.
Polecany artykuł: