„Super Express”: - Ekstraklasa bez Wisły. Potrafi pan sobie to wyobrazić?
Marek Motyka: - Będę musiał... Ale nie dopuszczałem do siebie myśli o jej spadku. Na 3-4 kolejki przed końcem byłem pewien, że się utrzyma. W niedzielę jednak ręce mi opadły na widok błędów popełnionych przez zawodników w grze obronnej, przy traconych bramkach. Wiele godzin przesiedziałem potem przed komputerem, oglądając powtórki. Do teraz się jeszcze trzęsę, kiedy je widzę.
- Pan wie, co to znaczy spaść z ligi, prawda?
- Prawda, dlatego nogi mi podcięło... Przeżyłem kiedyś spadek w barwach Wisły. Wiem, jaki to jest ból, jak ciężko się to odbudowuje. Nie zazdroszczę właścicielom, działaczom, piłkarzom. Wielu „filozofów” i „krytykantów” będzie teraz wytykać błędy, wymądrzać się i przekonywać, że trzeba było inaczej... Takie polskie piekiełko. Tymczasem teraz jest kluczowy moment: trzeba szybko znaleźć odpowiedź na pytanie: „co dalej?”.
Zobacz poniżej, jak Wisła spadła z ekstraklasy, przegrywając w Radomiu
- No właśnie: co dalej, pana zdaniem?
- Wszyscy spodziewają się, że Wisła wróci do elity już po roku. Przecież ekstraklasa będzie uboga bez Wisły i bez derbów Krakowa... Oby banicja trwała tylko rok, choć ja niestety wcale tego nie jestem pewien. Mleko się rozlało, naprawdę się o „Białą Gwiazdę” martwię. Pamiętamy Ruch Chorzów, który po spadku z ekstraklasy zatrzymał się dopiero trzy szczeble niżej. Od Ruchu nie odwrócili się jednak kibice i odbudowa klubu trwa. Liczę, że od Wisły kibice też się nie odwrócą. Czas i tak będzie jednak trudny, choćby tylko z finansowej perspektywy. Nie będzie przecież pieniędzy ze spółki „Ekstraklasa”. Wierzę natomiast, że ludzie w gronie właścicielskim wytrzymają ten cios. Że siądą w swoim gronie, przeanalizują decyzje, popełnione błędy, wyciągną dobre wnioski. Czasu jest bardzo niewiele.
- Może za dużo było w drużynie przeciętnych obcokrajowców?
- Kiedy w 1978 roku wszedłem do szatni Wisły, byłem w niej.... jedynym obcym. Obcym, czyli spoza Krakowa. Nawałka, Iwan, Wróbel, Jałocha, Lipka – to były „krakusy”, dla których dojrzewanie u boku Kmiecika, Kapki, Szymanowskiego było życiowym doświadczeniem i przyjemnością. Żyjemy w innych czasach: globalizacji, otwarcia granic piłkarskich. Ale moim zdaniem nie trzeba nam tylu obcokrajowców, dla których Wisła to tylko jeszcze jedno miejsce pracy. Przychodzą tylko zarobić i idą dalej. Być może potrzeba jeszcze trochę czasu, by najlepsze rodzynki w klubowej akademii – cieszącej się teraz dobrą opinią – dorosły do ligowego grania. Warto jednak zwracać na tych młodych ludzi uwagę, bo dla wielu gra w koszulce z białą gwiazdą jest największym marzeniem.
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Kto królem strzelców ekstraklasy?