Mówili o nim Paganini lub Mozart futbolu
Film "Okoń - Moja droga", dostępny na Kanale Zero na youtube, opowiada nie tylko o jego piłkarskich dokonaniach, ale i życiowych zakrętach. Nie ma w nim lukrowania i ściemniania. Niektóre z historii bawią, inne smucą. Wyłania się z nich obraz artysty futbolu, ale i człowieka, który miał nałogi. Bo były gwiazdor nie stronił od alkoholu czy wizyt w kasynie. Jednak mimo tych słabości czarował na boisku. Porównywano go do wielkich muzycznych wirtuozów. Mówili o nim Paganini albo Mozart futbolu. Grał tak, jak się bawił: według swoich zasad. Czy mógł osiągnąć więcej? Pewnie tak, choć za granicę wyjechał dopiero w wieku 28 lat.
Poszedł do Legii odsłużyć wojsko
Zapisał się w historii Lecha, w którym debiutował w ekstraklasie. Stał się legendą poznańskiego klubu. Ale był też okres, gdy podpadł kibicom przechodząc do Legii, w której spędził dwa lata. W warszawskim zespole odsłużył wojsko. Najbardziej dostało mu się od fanów za finał Pucharu Polski w 1980 roku. Strzelił w nim gola, a Legia rozbiła Kolejorza 5:0. - Nie chciałem grać w tym meczu - przyznał Okoński w filmie. - Kibice stali przy hotelu i śpiewali: „Okoń pe... Lecha sprzedał”. Dostawałem niesamowite wyzwiska - dodał.
Michał Skóraś rozkręcił się na dobre w Brugge. Zasłuży na powołanie do kadry na EURO? [WIDEO]
Był królem Warszawy
Był duszą towarzystwa. Zawsze uśmiechnięty, chętny do rozmowy i spotkania. Podczas wstępów w Legii krążyły o nim legendy. - To Mirek decydował, która jest godzina w Warszawie i w którą stronę Wisła płynie - opowiadał z poczuciem humoru Krzysztof Kosedowski w filmie udostępnionym przez Kanał Zero na youtube. - To on decydował, kto w jego towarzystwie wchodzi do lokalu. Naprawdę, to był król życia Warszawy. Zdarzało się, że potrafił wyjść wyrzucić śmieci i wrócić za trzy dni. (…) To, co Mundek wytańczył i może czasami za dużo wypił. Nie wiem, czy był smakoszem, ale lubił się napić alkoholu - powiedział wprost.
Dryblował tak, jak chciał
Były reprezentant Piotr Czachowski jako nastolatek podziwiał Okońskiego z trybun stadionu na Łazienkowskiej. - Jak mało kto potrafił zachwycić kibiców - wspomina Czachowski. - Bożyszcze tłumu, genialny technik, klasa, a ta jego lewa noga. Dryblował tak, jak chciał. Po latach poznałem go, bo wspomagał „Orły Górskiego” – wyjawił.
Na nowo rozkochał kibiców i zapełniał gablotę Lecha
Okoński nie chciał zostać w Legii. Po skończonej służbie wojskowej wrócił do Lecha, ale był pełen obaw, jak zostanie przyjęty. Jednak świetną grą i sukcesami na nowo rozkochał w sobie fanów. To dzięki niemu Lech stał się potęgą na krajowym podwórku i zapełniał gablotę trofeami: dwa razy zdobył Puchar Polski, dwa mistrzostwa, a indywidualnie został królem strzelców. W zdobycie trzeciego mistrzostwa z Lechem jego wkład był już znikomy. Dorzucił je do kolekcji po powrocie z zagranicznych wojaży. „Mirek Okoński najlepszy napastnik Polski” - skandują teraz sympatycy poznańskiej drużyny.
Cóż za słowa o ligowym trenerze! Ekspert nie gryzł się w język, ma bardzo dobitną opinię
Trener Jezierski wściekł się na piłkarzy, bo...
Były kadrowicz przypomniał w filmie historię, jak to zdenerwował Leszka Jezierskiego, trenera Pogoni Szczecin. Szkoleniowiec był wściekły na piłkarzy za sparing z Lechem. Wkurzył się na nich za to, że tak dali się kręcić gwieździe poznańskiej drużyny. - Wolę jednego pijanego Okońskiego niż 11 czy 17 trzeźwych. On ze mną do czwartej rano baluje, wychodzi i dwie bramki zdobywa! - Okoński przytoczył słowa trenera Jezierskiego, który w szatni wrzeszczał na zawodników Portowców.
Chciał go francuski amant
W karierze legendy Lecha jest także rozdział zagraniczny. Najpierw mógł wyjechać do Francji. Słynny aktor Jean-Paul Belmondo chciał go sprowadzić do Paris Saint Germain. Z transferu nic nie wyszło, bo wcześniej nie był w wojsku. I stąd opisany na wstępie ruch z przejściem do Legii. Po wyjeździe Okoński rządził także w Niemczech i Grecji. Spędził sześć lat w tych krajach. Najpierw oczarował Bundesligę, następnie brylował pod Akropolem. Był królem w obu ligach. Zarówno w HSV, jak i w AEK, dorzucał kolejne puchary. W Hamburgu podczas sparingu z Napoli przyćmił samego Diego Maradonę.
Miał gest w Grecji
W Grecji potrafił zakładać się z prezesem klubu, a jednej z piosenkarek podarował wielki bukiet kwiatów. To jednak nic w porównaniu z tym, jak zapamiętali go greccy piłkarze. Z ich opowieści wynika, że nasz rodak miał gest, jak mało kto. Jeden z byłych graczy klubu z Aten zdradził, że Okoński był bardzo hojny i nie liczył się z pieniędzmi podczas wspólnych wypadów.
To były jego numery
Okoński opowiedział także o problemach z hazardem. Nie ukrywał, że zaglądał do kasyna, że stracił dużo pieniędzy. Trzeba przyznać, że kwota, którą ujawnił jest ogromna. Pozwolił sobie na szczerość. - Miałem piękne serie, że obstawiałem jeden numer, który powtarzał się cztery-pięć razy – wyjawił w produkcji o swoim nałogu. - 10 lub 27 ciągle mi wygrywał. Jak przegrałem, to kręciło się ok. 500-600 tys. marek. Poszło trochę tych pieniędzy – zszokował.
Patryk Klimala przełamie się w Śląsku? Padły słowa o stalowych nerwach i odporności na krytykę
Łatwo przyszło i...
Przyznał, że przychodziła refleksja nad swoim zachowaniem. - Były takie momenty, że myślałem o żonie i dziecku, że szkoda, że zostawiam to tutaj, bo może żona coś innego zrobiłaby z tych pieniędzy - tłumaczył Okoński. - A mi to tak łatwo przyszło i łatwo poszło na stołach. Na koniec jak skończyłem z tym hazardem myślałem: to ile ja tam zostawiłem, co ja mogłem z tymi pieniędzmi zrobić? Cieszyłem się z tego, że nic złego do głowy mi nie przychodziło – dodał były ulubieniec Lecha w filmie "Okoń - Moja droga", który można obejrzeć za darmo na Kanale Zero na youtube.