Hiszpański tancerz: Erik Exposito (Śląsk)
Rozegrał rundę życia, prezentował się świetnie. Wyglądał tak, jakby tańczył z rywalami. Kapitan Śląska był najlepszym piłkarzem ligi. Strzelił 14 goli i prowadzi w wyścigu po koronę króla strzelców. Za jego przemianą stoi trener Jacek Magiera. To właśnie on sprawił, że Exposito wziął się za siebie i stał się gwiazdą ligi. Czy władzom klubu uda się przedłużyć z nim umowę, która wygasa po sezonie?
Kacper Tobiasz o niezapomnianym momencie. To na zawsze zostało w pamięci bramkarza Legii
Najpewniejsze ręce: Rafał Leszczyński (Śląsk)
W ekstraklasie zadebiutował przed trzema laty. To jego drugi sezon w Śląsku. Miniona runda zdecydowanie należała do "Leszcza", bo tak na niego wołają koledzy. Okazało się, że wcale taki słaby nie jest. Był najlepszym bramkarzem w lidze. W ośmiu meczach nie puścił gola. Wrocławianie stracili tylko 15 goli, z czego 12 poszło na jego konto.
Platini z Podlasia: Bartłomiej Wdowik (Jagiellonia)
Przed laty najlepiej z rzutów wolnych strzelał Michel Platini. W ekstraklasie prym wiedzie obrońca Jagiellonii, który z zegarmistrzowską precyzją wykonywał stałe fragmenty gry. Uderzeniami bezpośrednio z rzutów wolnych zdobył pięć goli (czyli pięć razy więcej niż... cała reszta ligi!), dołożył do tego trzy trafienia z karnych oraz jedną bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego! Doskonała dyspozycja dała Wdowikowi nie tylko pozycję wicelidera strzelców ligowych, ale także reprezentacyjną nominację i XXI-wieczny rekord liczby bramek zdobytych w jednych rozgrywkach przez obrońcę.
Transferowy niewybuch: Marc Gual (Legia)
Trafił do Legii ze snajperską koroną ekstraklasy. Wściekli z powodu odejścia Hiszpana fani z Białegostoku szybko przestali jednak zgrzytać zębami ze złości, bo przy Łazienkowskiej napastnik zupełnie zatracił swe strzeleckie umiejętności: zamiast odbezpieczonego granatu, jakim był dla przeciwników „Jagi”, stał się ładunkiem wybuchowym bez detonatora... W lidze strzelił tylko jednego gola, a we wszystkich rozgrywkach zaliczył w sumie cztery trafienia.
Samuraj pomoże Legii odzyskać dawny blask? Nowy nabytek to chce pokazać w Europie
Mister poprzeczka: Pedro Henrique (Radomiak)
Napastnik Radomiaka mógłby dziś być liderem klasyfikacji snajperów, gdyby nie brak precyzji – jak powiedzą jedni lub nieskuteczność – jak zauważą inni. Ma na koncie osiem trafień, w zdobyciu sześciu kolejnych stawały mu na drodze słupek lub poprzeczka. Apogeum miało miejsce w meczu z Cracovią, gdy czterokrotnie trafiał w konstrukcję bramki! Do tego Brazylijczyk zmarnował jeszcze dwa rzuty karne!
Święty Mikołaj: Adrian Lis (Warta)
Golkiper Warty postanowił przyspieszyć nieco obchody „mikołajków”. Już 1 grudnia – a więc pięć dni przed właściwym terminem – sprezentował kuriozalnego gola Kristofferowi Hansenowi z Jagiellonii. I to już w 43. sekundzie gry, gdy – po podaniu od kolegi – machnął się okrutnie, nie trafiając w piłkę i pozwalając rywalowi wpakować ją do pustej bramki.
Grecki rozbójnik: Sokratis Dioudis (Zagłębie)
Bramkarz Zagłębia, wściekły na gola straconego przez jego zespół w 99. minucie (1:1), (po)meczowe rozliczenia z hiszpańskim napastnikiem Widzewa, Jordim Sanchezem, postanowił wziąć w swoje ręce. Dosłownie: najpierw, jeszcze na murawie, choć już po końcowym gwizdku, zapaśniczym niemal chwytem powalił rywala na ziemię, za co – na podstawie zapisu VAR – został przez arbitra Daniela Stefańskiego ukarany czerwoną kartką. Nie ostudziła ona emocji Dioudisa; już w okolicach szatni – wedle sędziowskiego protokołu - „agresywnie złapał rękami za twarz, szyję i oczy rywala, (...) obejmując i szarpiąc dłonią za twarz i oczy”! Za ten czyn Grek zawieszony został na sześć meczów ligowych.
Lukas Podolski prosto z końca świata. Posłał prosty przekaz do fanów: „Moja zwycięska drużyna”
Sprzedawca „byków”: Nahuel Leiva (Śląsk)
„Najbardziej szalona postać w szatni” – powiedział nam niedawno o nim Rafał Leszczyński, charakteryzując kolegów ze Śląska. Wyrazem tego szaleństwa było też zachowanie Argentyńczyka w meczu z Cracovią: najpierw zdobył jedynego gola meczu, a potem wyleciał z boiska za to, że czołem – czyli „z byka” – uderzył Jakuba Jugasa!
Jan Tomaszewski o ostatnich aferach. Legenda polskiego futbolu z mocnym przekazem do PZPN