Adrian Z. zginął w nocy z czwartku na piątek. "Zielony" był nieformalnym liderem grupy najzagorzalszych kibiców Cracovii. Jednak jego życie nie kończyło się na stadionie. Policjanci ustalili, że był zamieszany w udział w zorganizowanej grupie przestępczej, organizującej porywania dla okupów. Funkcjonariusze zdecydowali się na akcję antyterrorystyczną przeciw niemu. W trakcie zatrzymania Z. próbował wyrwać broń jednemu z policjantów i oddać strzał w kierunku innego. Zakończyło się postrzałem agresywnego napastnika i jego śmiercią.
Nie musieliśmy długo czekać, by w kibicowską wojnę między Cracovią i Wisłą po nocnym zajściu, wmieszana została także policja. Na profilu stowarzyszenia "Cracovia to my" opublikowano grafikę, która poruszyła całym środowiskiem. Jednoznacznie uznano ją za skandaliczną i jak poinformowała "Gazeta Krakowska", sprawą już zajęła się Prokuratura Okręgowa w stolicy Małopolski. O co właściwie chodzi?
Na obrazku widzimy zdjęcie Adriana Z. z podpisem: "Rzeki spłyną krwią tych, którzy uśmiercili naszych braci". Kilka godzin później wpis zniknął, ale osobom odpowiedzialnym z jego umieszczenie grozi nawet do trzech lat więzienia za publiczne nawoływanie do zbrodni. Jak czytamy w statusie na internetowej stronie stowarzyszenia, jego główną misją jest "podnoszenie poziomu kultury życia kibicowskiego wśród zwolenników Cracovii".
Sprawdź też: Kim był zastrzelony Adrian Z., ps. Zielony, pseudokibic Cracovii?