Rene Poms, Nenad Bjelica, Lech Poznań

i

Autor: East News Rene Poms (z lewej) i Nenad Bjelica (z prawej), trenerzy Lecha Poznań.

Trener Lecha ostro o Szymonie Marciniaku: Już raz zabrał nam mistrzostwo!

2018-03-07 18:43

Wciąż nie milkną echa niedzielnego hitu LOTTO Ekstraklasy, w którym Legia Warszawa pokonała Lecha Poznań 2:1 po rzucie karnym podyktowanym przez Szymona Marciniaka w końcówce spotkania. Rene Poms, asystent trenera "Kolejorza", wciąż nie może się pogodzić z porażką i w ostrych słowach skrytykował arbitra - Już raz zabrał nam mistrzostwo. Ten karny to nie zbieg okoliczności - stwierdził.

W ligowym klasyku Legia prowadziła z Lechem po bramce Marko Vesovicia, ale w drugiej połowie wyrównał Christian Gytkjaer. Goście byli bardzo blisko zdobycia punktu, ale na kilka minut przed końcem sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny dla "Wojskowych" za zagranie ręką Wołodymyra Kostewycza. Do "jedenastki" podszedł Michał Kucharczyk i trafił na 2:1, a taki wynik utrzymał się do końca spotkania. Porażka "Kolejorza" oznacza, że do prowadzącej w tabeli Jagiellonii Białystok ma on już osiem punktów straty, a do wicelidera - Legii - pięć "oczek".

Zdaniem wielu kibiców czy dziennikarzy rzut karny dla gospodarzy był mocno kontrowersyjny. Choć eksperci - w tym chociażby Michał Listkiewicz - zgodnie twierdzili, że w świetle obowiązujących przepisów Legii należała się "jedenastka", to innego zdania są trenerzy Lecha. Jeszcze po meczu Nenad Bjelica grzmiał, że to wstyd dla całej polskiej piłki. Kilka dni później głos zabrał zaś jego asystent, Rene Poms. I on też nie szczędził ostrych słów pod adresem arbitra.

- To nie jest pierwsza sytuacja, w której ten sędzia popełnia błąd na naszą niekorzyść. Pamiętam doskonale poprzedni sezon, w którym przegraliśmy w Warszawie 1:2. Wtedy też podjął bardzo złą decyzję, która dała Legii dwa punkty więcej, a nam zabrała jeden. Gdyby nie ten błąd, bylibyśmy wtedy mistrzem Polski - stwierdził cytowany przez portal Poznan.wyborcza.pl. Chodziło mu o sytuację z meczu Legia - Lech jesienią 2016 roku, kiedy to w jednej z ostatnich akcji spotkania Kasper Hamalainen strzelił zwycięskiego gola dla gospodarzy, choć był na ewidentnym spalonym. Tamto starcie także prowadził Szymon Marciniak.

- Teraz mamy następny błąd i to jest bardzo trudne do zaakceptowania. Dla mnie takie sytuacje oznaczają brak szacunku dla klubu, drużyny i naszej pracy. Nic jednak nie zrobimy. Możemy się tylko podnieść i walczyć dalej. Nie zmienia to natomiast faktu, że jesteśmy rozczarowani. Uważam, że nie można tu mówić o zbiegu okoliczności - grzmiał Poms.

- Mogę wskazać sześć spotkań, w których przez takie niewłaściwe decyzje traciliśmy punkty. Sześć spotkań! Nie ma natomiast ani jednego, w którym wygralibyśmy dzięki pomyłce sędziego. Mieliśmy ten problem w poprzednim sezonie, mamy go również teraz - zakończył. Wygląda więc na to, że zdaniem trenerów Lecha cała wina za przeciętne wyniki klubu i brak jakiegokolwiek trofeum w ciągu ostatniego półtora roku (odkąd pracuje Nenad Bjelica) to wina sędziów. A mówiąc, że karny w Warszawie nie był zbiegiem okoliczności, Poms wręcz oskarża Marciniaka o spisek przeciwko "Kolejorzowi"! Czy zgadzacie się z jego opinią?

ZOBACZ: Trener Legii zaatakował komentatorów Canal+ po meczu z Lechem. "Nie godzę się na to!"

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze