Grosicki

i

Autor: Art Service/Super Express, Paweł Jaskółka/Super Express

Rozmowa SE

Trener Pogoni o Kamilu Grosickim. Jak długo as Portowców może grać na wysokim poziomie? Jego fani będą zachwyceni

2024-02-20 6:50

Pogoń Szczecin zaliczyła świetny start w rundzie rewanżowej. Wygrała dwa mecze na wyjeździe i pokazała, że nie rezygnuje z walki o miejsce na podium. Znakomicie prezentuje się prawie 36-letni Kamil Grosicki – dwie asysty i gol w obu meczach.

- Wiem, że Kamil chciałby coś dużego wygrać z Pogonią, a ja mam dokładnie taki sam cel – mówi Jens Gustafsson, szwedzki szkoleniowiec Portowców.

„Super Express”: - Jak wyglądają obecne wyniki badań wydolnościowych, szybkościowych Grosickiego w porównaniu do tych, gdy objął pan Pogoń ponad 1,5 roku temu?

Jens Gustafsson: - Nie odpowiem panu jak dokładnie się zmieniały w tym okresie, ale w przypadku Grosickiego jest to coś wyjątkowego. Zwykle, gdy osiąga się taki wiek, to coś się traci, a forma Kamila pokazuje, że nie stracił niczego. Udowodnił to w ciągu tego 1,5 roku zdobywając dwukrotnie nagrodę „Ligowca roku” oraz tytuł najlepszego zawodnika sezonu Ekstraklasy. Dla mnie zaszczytem jest praca z nim i naprawdę doceniam fakt, że mogę z nim pracować każdego dnia.

- Pracował pan wcześniej z piłkarzem w jego wieku, który był w tak dobrej formie fizycznej?

- Nie, jest wyjątkowy pod tym względem. Mogę tylko dodać, że u niego zawsze na pierwszym miejscu jest Pogoń. Myślę, że komunikacja i relacje między nami są silne, bo mamy takie same cele, ale i doceniamy się nawzajem.

Piłkarska legenda obejmie Bayern?! Sensacyjne doniesienia, szefowie Bawarczyków kontaktowali się z tym szkoleniowcem

- „Grosik” przekazuje doświadczenia młodym piłkarzom – wcześniej Mariuszowi Fornalczykowi, a ostatnio posadził pan w szatni obok niego zdolnego Adriana Przyborka. „Grosik” ma zdolności, żeby być trenerem?

- Powiem panu coś jeszcze. W szatni z jednej strony Grosickiego siedzi Przyborek, a z drugiej posadziłem Patryka Paryzka. Właśnie z tych powodów o których pan wspomniał, żeby pomagał młodym. Jeśli chodzi o predyspozycje Kamila, to widzę u niego zdolności motywacyjne, a on postrzega piłkę nożną w błyskotliwy sposób. Poza tym jest osobą o ciepłym sercu, serdeczną i uprzejmą. To jest bardzo dobry punkt wyjściowy, żeby zostać trenerem. Myślę, że następne pokolenie piłkarzy będzie doceniać wartości ludzkie u trenerów i liderów, jakimi są także szkoleniowcy.

- Usłyszał pan od niego, że w przyszłości będzie trenerem?

- Tego mi nie powiedział, ale nie wykluczam, że tego chce. Cieszę się, że o tym na razie nie myśli i nie mówi, bo przed nim jeszcze wiele lat kariery piłkarskiej. Wiem, że Kamil chciałby coś dużego wygrać z Pogonią, a ja mam dokładnie taki sam cel. Pracujemy bardzo ciężko, żeby to osiągnąć. On jest moim głosem trenerskim na murawie, czy inaczej mówiąc przedłużeniem ręki trenera na boisku.

- Obejmując Pogoń powiedział pan głośno, że celem w 3-letniej kadencji jest mistrzostwo Polski. Coś się zmieniło w tych planach?

- Jeśli pozostaje się przez kilka lat w czołówce, to z każdym rokiem jest się bliżej zdobycia mistrzostwa. Pogoń jest w niej od trzech lat i jeśli tak będzie nadal, to prędzej czy później będziemy na pierwszym miejscu. Potrzeba ciężkiej pracy, żeby pozostawać w czołówce, bo jeśli się z niej spadnie, to niezmiernie trudno jest wrócić. Musimy w niej być i nie zapominać o transferach przychodzących do klubu. Zawodnicy chcą przychodzić do czołowych klubów w lidze. Pamiętajmy, że akademia piłkarska wychowuje piłkarzy nie tylko dla Pogoni, ale dla czołowego klubu w Polsce i to jest duża różnica.

Były selekcjoner Waldemar Fornalik też miał problem z Piotrem Zielińskiem. Co decydowało, że nie skreślił go, gdy ten nie grał w klubie

- Czy polityka transferowa klubu sprzyja, żeby walczyć o mistrzostwo, jeśli na przykład w oknie transferowym przed tym sezonem klub sprzedał trzech piłkarzy z jednej formacji – Dąbrowskiego, Kowalczyka i Łęgowskiego?

- Polityka transferowa klubu nigdy nie będzie wspierać bycia w TOP 3. To normalne, gdy jednym z głównych źródeł finansowania działalności klubu jest sprzedaż zawodników. Natomiast edukacja młodych zawodników i atmosfera w zespole na pewno tak. Mówię to, bo zawsze będą zespoły, które posiadają więcej pieniędzy na transfery niż my. Nie jesteśmy w tej chwili w stanie rywalizować z Legią, Rakowem i Lechem pod względem finansowym, więc musimy być silniejsi w innych aspektach, również dlatego, że na boisku nie wygrywa się pieniędzmi. Widzę, że atmosfera wśród piłkarzy i ich chęć, żeby robić dla siebie nawzajem więcej może sprawić, że będziemy wygrywać więcej meczów. Pokazaliśmy, że możemy skutecznie rywalizować z wymienionymi drużynami, czy ostatnio ze Śląskiem i nie jest to tylko kwestia pieniędzy.

- Czy przy wyprzedaży polskich piłkarzy, nie zostały zachwiane proporcje między Polakami i cudzoziemcami, skoro w składzie zespołu jest często tylko trzech Polaków?

- Myślę, że mamy teraz taki moment, że ta równowaga nie jest właściwa. Można tu mówić o zbiegu okoliczności, że sprzedaliśmy polskich piłkarzy, a żadnych nie pozyskaliśmy. Ale grupa piłkarzy z naszej akademii, która puka do pierwszego zespołu, to są wyłącznie Polacy.

- Pan ma jakiś swój osobisty plan czy wzór, jak powinny się kształtować proporcje rodzimych piłkarzy i cudzoziemców w drużynie?

- Rozmawiamy z dyrektorem Adamczukiem o tym i mamy podobne cele, ale to jest bardziej pytanie do niego. Natomiast uważam, że dla budowania tożsamości i silniejszych więzów z miastem i regionem dobrze byłoby, żeby mieć więcej lokalnych czy w ogóle polskich piłkarzy i Darek ma podobne zdanie.

Franciszek Smuda rozpływa się nad gwiazdorem Ekstraklasy. Zrobił na legendzie ogromne wrażenie, poprowadzi drużynę do mistrzostwa?

- Czy zarząd klubu postawił przed panem jasno cel na ten sezon, czyli awans do europejskich pucharów? A jeśli to się nie uda, to może pan się obawiać o swoja posadę?

- Nie martwię się o moją pozycję, bo to jest praca. Bardzo otwarcie rozmawiamy z prezesem i dyrektorem klubu i wszyscy wiemy, że mogą się wydarzyć różne rzeczy, że będzie ciężej to zrobić. Ale to niczego nie ujmuje i nie odbiera nam ambicji, żeby osiągnąć taki cel, o jakim pan wspomniał. Jednocześnie wiemy, że młodzi piłkarze jak Przyborek i Wędrychowski muszą grać lepiej w tej rundzie, jak również młodzi muszą stawać się coraz lepsi, i to są te rzeczy, które mogą nam pomóc osiągnąć ten cel.

- Mówi pan o młodych piłkarzach. Czy jest pan zwolennikiem obowiązku wystawiania młodzieżowca do składu zespołu? Wiadomo, że w przeciwnym wypadku klub ponosi konsekwencje finansowe.

- Uważam, że czas w którym wprowadzono w Ekstraklasie ten przepis był dobry. Zmusiło to kluby, żeby włożyć wysiłek w tworzenie akademii piłkarskich. Natomiast mamy obecnie taką sytuację, że wielu młodych piłkarzy uważa, że najważniejsze dla nich jest to, jaki czas na boisku powinni dostać w następnym meczu. To jest ekstremalnie niebezpieczne, bo powinniśmy się raczej koncentrować na edukacji. Nie wdając się w szczegóły, to dalsza edukacja powinna być numerem 1, a częścią tego powinna być gra w meczach. Gdybyśmy uzyskali dyplom już na początku studiów, to nie wkładalibyśmy stu procent wysiłku w zajęcia i ukończenie studiów.

Dariusz Szpakowski przejechał się po kibicacach Widzewa! Nie hamował ostrych słów, mówi o "żenadzie"!

- Czy po 1,5 roku spełniły się pana oczekiwania, co do pracy w Ekstraklasie?

- W stu procentach. Jest dla mnie czymś fantastycznym, że mogę mieszkać i pracować w Polsce, i być częścią klubu, który rywalizuje w Ekstraklasie. Liga jako produkt bardzo mi się podoba, a kibice inspirują mnie do dalszej pracy i to doceniam.

- Gdyby po wygaśnięciu umowy z Pogonią dostał pan propozycję z innego klubu, to przyjąłby pan? Nie pytam ze względu na pana poprzednika w Pogoni Kostę Runjaicia, który teraz pracuje w Legii. Bardziej mnie interesuje, na ile praca w Polsce wciągnęła pana?

- Nie potrafię odpowiadać na takie pytania, bo są to tylko spekulacje. Natomiast powiem panu, ze wolałbym przedłużyć mój kontrakt z Pogonią (aktualny jest ważny do czerwca 2025 - red.). Ale naprawdę nie myślę o tym, tylko o najbliższym meczu. Mój kontrakt jest gdzieś daleko w mojej głowie.

- Pamiętam, że mniej więcej po 1,5 miesiącu pobytu w Szczecinie, powiedział pan, że jest zaskoczony pozytywnie wysokim standardem życie w Polsce, niewiele odbiegającym od Szwecji. Jakie są pan odczucia po półtora roku?

- Tak naprawdę, to po tym 1,5 roku zaczyna się dopiero moje prywatne życie w Polsce, bo do tej pory był bardzo intensywny okres dla mnie i mocno koncentrowałem się na pracy. Teraz dopiero zaczynam eksplorować i bardziej odkrywać Szczecin i Polskę prywatnie. Moja rodzina coraz częściej przyjeżdża do mnie.

- Nie myśli pan o sprowadzeniu rodziny, czyli żony i córki na stałe do Szczecina?

- Bardzo dużo o tym myślę. Nasz córka, która ma 11-lat uczy się w szwedzkiej szkole i takie przenosiny nie są łatwe. Również praca trenera jest taka, że trzeba być bardzo mobilnym, bo nie wiadomo co przyniesie przyszłość. Natomiast Pogoń jako klub obdarzyła mnie bardzo dużym zaufaniem, dlatego obecnie dużo bardziej poważnie myślimy, żeby tutaj zamieszkać wspólnie. Odwiedziliśmy szkołę międzynarodową w Szczecinie w której mogłaby się uczyć córka, więc zobaczymy. Ja w klubie mogę podejmować decyzję, ale w domu pewnie jak i u pana to żona ma dużo do powiedzenia (śmiech). Nie, mówiąc poważnie, to wspólnie podejmujemy takie decyzje.

Tak Kosta Runjaić zareagował na wpadkę wicemistrza Polski. Trener Legii mówi o bitwie i świadomości celu

Sonda
Czy uważasz, że Kamil Grosicki powinien być powołany do kadry?
Najnowsze