„Super Express”: - Jak pan zareagował na występy Stolarczyka w Premier League?
Wojciech Śmiech (dyrektor skautingu Widzewa): - Byłem dumny, że tego dokonał w obecnym sezonie, bo jego początek i dużą część stracił przez kontuzję. Wrócił i pokazał, że jest gotowy. To było fantastyczne zakończenie roku. W Polsce wiele osób zaczęło zastanawiać się, kto to jest i skąd się wziął. Kuba marzył o debiucie w Premier League i ten punkt może sobie odhaczyć. Jest szóstym polskim bramkarzem, który zagrał w lidze angielskiej.
- Jak wypatrzył pan go przed dziesięcioma laty?
- Zobaczyłem go podczas meczu testowego w Nowinach pod Kielcami. Kuba wyróżniał się warunkami fizycznymi. W wieku niecałych 14 lat miał już ok. 184-185 cm wzrostu. Mimo, że grał ze starszymi od siebie, to nie było tego widać. Wprawdzie jego drużyna przegrywała wysoko, to on nie miał chwili zwątpienia. W tego typu spotkaniach zawodników ocenia się indywidualnie, nie zespołowo.
- Co przykuło jeszcze pana uwagę?
- Pod względem mentalnym był na wysokim poziomie. Cały czas podpowiadał partnerom, dyrygował nimi. Pomimo pewnych braków, biła od niego pewność siebie w tym, co robił na boisku. Przejawiał cechy lidera. Do tego dobrze grał nogami, szczególnie lewą. To była jego baza i na niej można było budować. Jednak od razu uprzedzam kolejne pytanie: na tym etapie nie da się przewidzieć, że kiedyś ten chłopak z potencjałem będzie grał w Premier League.
- W debiucie z Liverpoolem widziałem po jego mowie ciała dużą pewność siebie. Czułem, że nic złego nie powinno się wydarzyć. Dostał szansę i robił wszystko, aby jej nie zmarnować - mówi Wojciech Śmiech, dyrektor skautingu Widzewa Łódź, o polskim bramkarzu angielskiego klubu, z którym współpacował.
- Jak trafił do Anglii?
- Testy w Leicester City odbyły się dzięki kontaktom Grzegorza Rasiaka. Kuba został oceniony na nich bardzo dobrze. Zwrócił na siebie uwagę m.in. dobrą grą nogami. Potem były kolejne zaproszenia. W sumie był w tym klubie trzy razy.
- W jakich klubach był jeszcze na testach?
- Był w Swansea, gdy grał tam Łukasz Fabiański. Został włączony nawet do treningów z pierwszym zespołem. To było duże osiągnięcie. Był także w Arsenalu, gdzie również pokazał się z bardzo dobrej strony. Klub z Londynu poprosił o przedłużenie testów z uwagi na mecz towarzyski z Bayernem Monachium. Przez 2-3 dni do czasu wylotu zaopiekował się nim Krystian Bielik, gdyż ja musiałem wrócić do Polski. W Monachium Kuba zagrał w pierwszej połowie i nie puścił gola. Oprócz wspomnianych klubów Kuba był jeszcze na testach w RB Lipsk.
Ryoya Morishita wysoko zawiesza sobie poprzeczkę w Legii. To jest celem Japończyka, podoła wyzwaniu?
- Leicester wykazał się największą determinacją, aby go pozyskać?
- To była decyzja Kuby i jego rodziców. Od początku był świadomy tego, jaki ma cel w życiu, gdzie chce grać i co chce osiągnąć. Zaczął od drużyny do lat 18 i budował swoją pozycję. Został doceniony przez klub nie tylko za postępy na boisku, ale także za dobre wyniki w szkole, w 2019 roku otrzymał nagrodę Scholar of the Year przyznawaną na oficjalnej gali Premier League. Był na wypożyczeniu w trzech klubach: Dunfermline, Fleetwood i Hartlepool. Władze Leicester chciały, aby podczas wypożyczeń został na Wyspach Brytyjskich w celu łatwiejszej bieżącej oceny progresu.
- W ubiegłym sezonie grywał w meczach pucharowych.
- Menedżer Enzo Maresca wierzył w niego. Był u niego numerem dwa. W hierarchii bramkarzy był wyżej od doświadczonych Danny’ego Warda i Daniela Iversena. Kuba w meczu pucharowym z Chelsea obronił m.in. rzut karny wykonywany przez Raheema Sterlinga. Pokazał się w starciu pucharowym z Liverpoolem na Anfield Road. A w Championship zagrał dwa razy, zachowując w nich czyste konta.
- Menedżer Lisów Ruud van Nistelrooy komplementował Stolarczyka po ostatnich występach. A pan jak ocenia jego grę?
- W debiucie z Liverpoolem widziałem po jego mowie ciała dużą pewność siebie. Czułem, że nic złego nie powinno się wydarzyć. Dostał szansę i robił wszystko, aby jej nie zmarnować. Cieszę się, że ją wykorzystał, gdyż pozycja bramkarza jest mocno specyficzna, szczególnie w momencie debiutu na tak wysokim poziomie. Dobrze zagrał nogami i świetnie na przedpolu. Rzuty rożne Liverpoolu są niewygodne dla bramkarza.
- Co poprawił polski bramkarz, a nad czym musi pracować?
- W mojej ocenie poprawił grę na przedpolu. Przy jego 195 cm wzrostu jest niesamowicie zwinny, ma świetną pracę nóg. Efektowne i efektywne są również jego wyjścia w sytuacjach 1 na 1, gdy broni w stylu Artura Boruca. W wieku 15 lat potrafił zrobić szpagat. Uważam, że dobrze radzi sobie na linii. Broniąc strzały Mohameda Salaha i Erlinga Haalanda pokazał, że czuje się pewnie. Dużą rolę w tych dwóch meczach odegrała jego mentalność.
- Wywalczy sobie miejsce w pierwszym składzie?
- Mads Hermansen ma mocną pozycję, wybronił wiele meczów. Jeśli będzie zdrowy, to zapewne wróci do bramki. Jednak do tego momentu Kuba musi dawać argumenty trenerowi, że to właśnie on zasługuje na miejsce w bramce Leicester. W każdym razie w mojej ocenie on jest gotowy, aby być numerem 1. Nie był zaskoczony tym, że dostał szansę. Wierzył w to, że jego moment nadejdzie.
- Co dalej?
- Jednym z jego kolejnych celów jest debiut w reprezentacji Polski. Jest dobrym przykładem dla młodych piłkarzy, że warto mierzyć wysoko. Jego historia jest niesamowita, bo przecież do Leicester, wtedy aktualnego mistrza Anglii, trafił z Piasta Chęciny, który grał w klasie A. Z tego klubu jeździł także na zgrupowania reprezentacji Polski juniorów. Trudno będzie komuś przebić jego ścieżkę, którą możemy na dzisiaj nazwać unikatową.