„Super Express”: - Jan Urban pogoniony z Zabrza. Szok?
Ryszard Komornicki: - Nawet niespecjalny. Sam byłem trenerem w Zabrzu – i nie tylko tam. I mam wrażenie, że w Polsce w wielu klubach nie szanuje się ludzi, którzy dla klubu zrobili wiele w przeszłości. Oczywiście, w pracy liczą się przede wszystkim aktualne wyniki, ale... Janek przecież je miał. Gdyby było inaczej, jego kontrakt przecież by się nie przedłużył.
- Co – pańskim zdaniem – legło u podstaw takiej decyzji?
- Sukces bardzo często bywa postrzegany źle przez ludzi, którym brak odpowiednich kompetencji. Ten brak własnych kompetencji nadrabiają usunięciem autora sukcesu; zwłaszcza gdy ma swoje zdanie. Dla nich najodpowiedniejszy jest ten, kto grzecznie i potulnie kiwa głową i mówi: „Tak, ma pan rację. Będziemy grać o mistrzostwo”... Miałem wielki sentyment do tego klubu, ale ostatnie wydarzenia – rozstanie z prezesem Dariuszem Czernikiem, a teraz z Jankiem Urbanem – powodują, że z niedowierzaniem patrzę na wszystko, co się dzieje w Zabrzu. Mam wrażenie, że w Górniku od kilku-kilkunastu lat najbardziej ceni się trenerów... wyłącznie z Krakowa. A tymczasem po jednym z nich ja osobiście zastałem w klubie spaloną ziemię.
Lukas Podolski stracił trenera. Jan Urban zwolniony z Górnika Zabrze
- Jan Urban jej nie zostawia?
- Niby wszyscy w Polsce chcą, żeby nasi piłkarze zaczęli grać „inną” piłkę, ścigali Zachód. Ale realne działania zmierzają do czegoś odwrotnego: wywala się z pracy takich ludzi, jak Janek. Oczywiście, w zawodzie trenerskim trzeba się liczyć ze zwolnieniem. Ale sposób tego zwolnienia jest w tym przypadku nie do zaakceptowania. Wszyscy zadowoleni z jego wyniku, i nagle – dymisja! I nie jest to pierwsza tego typu historia; mówię nie tyle o sobie, co o przypadku Roberta Warzychy, i teraz Urbana. „Superrobota, fajnie jest” - słyszeliśmy na początku. A potem przychodził ktoś, kto kompletnie nie znał się na tej pracy, i próbował udowodnić, że wie lepiej. Tylko dlatego, że wiedział, iż w kadrze potrzeba 25 zawodników, i że na treningach powinni oni mieć piłki. Ta niekompetencja to największa choroba polskiej piłki!
- Widział pan jakieś mecze Górnika pod batutą Jana Urbana?
- Kilka widziałem, o innych sporo się od kolegów nasłuchałem. Mówili, że jest „chemia” między Jankiem a drużyną. Że drużyna gra fajną, ofensywną piłkę. Może czasem trochę naiwną, ale ludzie chętnie na te mecze przychodzili, bo były ciekawe. I przychodzili nie tylko na samego Lukasa Podolskiego, ale i na innych „górników”. Urban – ze swoją wielką przeszłością piłkarską – dodał Górnikowi hiszpańskiego charakteru, temperamentu. Nic, tylko prosić go, by został jak najdłużej. A co się stało? Brakuje mi słów, by to określić... Całe zło polskiej piłki bierze się z góry, z niekompetencji ludzi mających władzę w klubach.
Zamieszanie w Górniku: kto i dlaczego zwolnił Jana Urbana? Zagadka do ogarnięcia
- Łatwo będzie znaleźć następcę?
- Z takimi dokonaniami w CV, z taką marką w świecie piłki, jaką ma Janek – absolutnie nie. Proszę zwrócić uwagę na jeszcze jeden element: przecież nie jest ławo zintegrować z drużyną taką gwiazdę, jak Podolski; znaleźć odpowiednią organizację gry, by jak najlepiej wykorzystać jego możliwości. Jankowi się to udało perfekcyjnie. Wielkie doświadczenie sprawiło, że z wielką korzyścią dla obu stron wprowadził go do zespołu, choć przecież na początku sezonu Lukas nie był w optymalnej dyspozycji. Największa sztuka trenerska to zarządzać drużyną, a nie nią rządzić! I Górnik miał takiego szkoleniowca, który przez lata powinien być wizytówką klubu. A tu już od dłuższego czasu trwało osłabianie jego pozycji. I to przez ludzi, którzy z piłką nigdy nie mieli nic wspólnego, a już na pewno jej nie kopnęli ani razu.
- Za to zapewne słyszeli i widzieli, jak czasami trener Urban bezradnie rozkładał ręce, mówiąc o potencjale kadrowym drużyny...
- To naturalne, że każdy trener chce mieć najlepszych zawodników. Nawet Guardiola – choć jest najlepszym szkoleniowcem na świecie – wcale nie chciałby grać przeciętniakami i uczyć ich piłki. Natomiast trener na pewno nie jest od tego, by trzy razy w tygodniu biegać na kawę do urzędu miasta. Powinien się szanować; nie mieć zbyt bliskich stosunków z zawodnikami, z menedżerami, i z władzami klubu – albo miasta – też. Można być serdecznym i przyjacielskim, ale nie wolno dać się sprowadzić do roli „człowieka do towarzystwa”. Więc – wracając do pańskiego pytania – nie uważam, by szczere mówienie Janka o problemach kadrowych było czymś nagannym. Wiedział, czego i kogo potrzebuje, by w przyszłym sezonie być jeszcze wyżej w tabeli, może nawet powalczyć o puchary. Ale do tego trzeba spójnej koncepcji rozwoju klubu, trzeba mądrego dyrektora sportowego. A w Górniku nie ma ani tego, ani tego. Są za to wokół niego ludzie, którzy – mówiąc obrazowo – zatrudnili kierowcę autobusu, a potem mówili mu zza pleców, jak ma nim kierować.
Lukas Podolski zabrał głos po niespodziewanym zwolnieniu Urbana. Brutalnie uciął teorie spiskowe