O miłości Podlasian do piłki nożnej przekonałem się dawno temu, gdy Jagiellonia raczkowała dopiero w ekstraklasie. Jako młody sędzia przybyłem na oddalony od miasta stadion parę godzin przed meczem obawiając się korków. Tymczasem na drodze pusto, zero ruchu. Stadion był wypełniony od rana, parkingi zapchane autobusami marki SAN z odległych wsi i miasteczek. Dziś stoją tam wypasione auta, ale miłość do Jagi niezmienna. Ojców sukcesu będzie teraz wielu, jednym z nich jest Ryszard Karalus, legendarny wychowawca pokoleń świetnych piłkarzy.
Wicemistrzostwo Śląska Wrocław to zasługa mojego alter ego Jacka Magiery. Oby do klubu przyszli teraz prawdziwi sponsorzy, bo kasa z miejskich spółek to klajstrowanie dziur. Zachęcanie do picia kranówki czy zapraszanie do i tak obleganego ZOO jest dziwaczne. We Wrocławiu przynajmniej mają sukces sportowy, za to w Poznaniu płacz i zgrzytanie zębów. "Coście skurwy... uczynili z tą krainą"- śpiewają za Kazikiem wspaniali kibice pamiętający czasy wielkiego Kolejorza. Przerost formy nad treścią to wizytówka tej ekipy, a bycie sympatycznym (dyrektor Rząsa, trener Rumak) nie wystarcza by odnieść sukces. Legendarny tercet napastników ABC w grobach się przewraca, a starzy Warciarze autentycznie płakali, gdy sąsiad z miasta zdegradował ich z ligi.
Z piłki klubowej przenosimy się na reprezentacyjną, EURO za progiem. W miejsce propagandy sukcesu z czasów kadry Jerzego Engela (sam się do niej przyczyniłem, przyznaję), mamy hasło "im ciszej będziesz, tym dalej zajdziesz". Ku pokrzepieniu serc dodam, że portugalska telewizja uważa nas za czarnego konia turnieju. Może wpadający do Polski na chwilę po dobrą kasę trenerzy znad Tagu tak lobbowali? Nauczył nas Beenhakker, jak z Portugalią zwyciężać mamy!
Drużyna Polaka w Premier League! Nie było mocnych na „Świętych”, wracają do elity po roku [WIDEO]
Dzisiaj felieton monokulturowy, w rolnictwie to kiepska sprawa. Niemilknące zatem brawa dla pań i panów siatkarzy, Huberta i Igi, bijących rekordy lekkoatletów, judoczki Angeliki Szymańskiej. Mierzi mnie zaśmiecanie polszczyzny przez ludzi słuchanych przez miliony. Niechlujstwo telewizyjnych komentatorów staje się już normą, a mistrzowie malowania słowem Szpakowski i Babiarz coraz starsi.
Lewandowski z golem w meczu z Sevillą! Piękna asysta, równie efektowne wykończenie
Od aktywnego 24/7 właściciela Wisły o królewskim jak na Kraków przystało nazwisku dowiedziałem się, że jego piłkarze świetnie performowali. Dlaczego nie grali, walczyli, wygrywali? To żywcem wyjęte z angielskiego słowo można interpretować na dwa sposoby: robić coś bez znaczenia i sensu lub zmieniać coś na lepsze. Ostatnie wyniki "Białej Gwiazdy" pozostawiają tu pole do szerokiej interpretacji. Hiszpańscy najemnicy to raczej performersi z bożej łaski. Artyści, którzy wszystko robią z przymusu.
Ze wzruszeniem słuchałem reaktywowanego Studia S-13 w Polskim Radio. Poprowadził je niezastąpiony Andrzej Janisz, który uczył się od mistrzów i niejednego już poloneza wodził. Radio to magia, to wyobraźnia, a wieści o jego zgonie okazały się stanowczo przedwczesne. Ludzie inni niż nieszczęśnicy "motywujący" piłkarzy przed treningiem mają potrzebę słuchania radia, czytania gazet i książek, chodzenia do teatru. Czy będą też stanowili większość na polskich stadionach? Na razie widzimy ich na meczach siatkówki, koszykówki, szczypiorniaka. Oby radosny tłum zwany dziś pogardliwie "Januszami" zastąpił gołych troglodytów uzurpujących sobie prawo do decydowania za nas.
Tak Josue pożegnał się z ekstraklasą. Zwrócił się do kibiców Legii, co za słowa kapitana!