Miał spędzić kilka tygodni na Płw Iberyjskim i na początku kwietnia wyjechać do swojego kraju. Kiedy jednak cały świat został zablokowany przez pandemię, a podróże interkontynentalne stały się olbrzymim problemem, pechowy sportowiec utknął w Hiszpanii, tysiące kilometrów od domu. Czując co się święci, przebukowal bilet z 2 kwietnia na 21 marca. Tyle tylko, że Wenezuela zawiesiła loty do Europy 16 marca... Konsulat wenezuelski nie pomógł mu w żaden sposób. Rodzina przysłała pieniądze na dalszą egzystencję. Na lot repatriacyjny nie miał jak dojechać do Madrytu. Najbliższy termin wyjazdu to 16 maja.
Sportowiec pozostaje zatem w mieście Leon, w ośrodku sportowym Uniwersytetu Emilio Hurtado. Na szczęście spotkał się z pomocą lokalnej społeczności, tak by jego sytuacja stała się nieco bardziej komfortowa i by czuł się jak w domu. Jaramillo nie pozostaje nic innego jak podtrzymywać formę na zajęciach z trenerem Eladio Farfanem i liczyć na to, że w ciągu kilku tygodni obostrzenia zostaną tak złagodzone, by mógł ruszyć z powrotem do Wenezueli. W jego rodzinnych stronach reżim sanitarny jest łagodniejszy w porównaniu z Hiszpanią.
Wieloboista z Wenezueli przygotowywał się do halowych MŚ w Chinach, które zostały przełożone. Chciał też wywalczyć kwalifikację do igrzysk w Tokio, a brakowało mu do niej bardzo niewiele.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj
Pozostałe wiadomości o koronawirusie w sporcie: