Wings for Life World Run odbywa się od lat, a jego zasady są niezwykłe. Bieg startuje bowiem dokładnie o tej samej porze na całym świecie - niezależnie od kontynentu, pory dnia czy pory roku. Pełna kwota wpisowego uiszczona przez biegaczy jest przeznaczana na badania nad przerwaniem rdzenia kręgowego, aby pomóc osobom niepełnosprawnym - stąd popularne wśród uczestników imprezy hasło "Biegnę dla tych, którzy nie mogą".
Adam Małysz SZCZERZE o koronawirusie. To przez to mamy tak POTWORNY problem z pandemią?
Same zasady biegu również należą do niezwykłych. To nie zawodnicy biegną bowiem do mety, a meta... goni ich! Pół godziny po wystartowaniu biegaczy swoją jazdę zaczyna samochód pościgowy, który co pół godziny zwiększa swoją prędkość. W polskiej edycji Wings for Life World Run za kierownicą auta siedział Adam Małysz, nazywany przez sportowców żarobliwie "Kapitanem Wąsem". Tym razem nie mógł ścigać biegaczy, więc sam postanowił pobiec. - To było duże wyzwanie, ale udało się. Choć każdy biegł osobno, dzięki aplikacji mógł czuć się częścią tego samego wydarzenia. Mógł porównywać czasy, sprawdzić, jak poszło znajomym i poczuć atmosferę - stwierdził były skoczek narciarski.
Skoro więc bieg nie mógł się odbyć w sposób zorganizowany, to ponad 50 tysięcy biegaczy na całym świecie wzięło w nim udział poprzez aplikację. To rozwiązanie było możliwe już w poprzednich latach dla tych, którzy nie mogli pojawić się na biegu zorganizowanym. Badania nad przerwanym rdzeniem kręgowym będą więc trwały dalej dzięki tej pięknej akcji, w którą ponownie zaangażowało się mnóstwo biegaczy, w tym także z Polski.
Zobacz także: