Relacje osób, które dotychczas przebyły COVID-19, są zgodne - to zdecydowanie coś więcej niż zwykła grypa, do której często porównywano koronawirusa zanim ten zaczął siać prawdziwe spustoszenie na całym świecie. W tę retorykę wpisuje się także komentarz Jarosława Cecherza. Obecny 51-latek jako zawodnik występował m.in. w Widzewie Łódź, a jego ostatnim klubem w Europie był szwajcarski Neuchâtel Xamax. Od ponad 20 lat natomiast były napastnik mieszka w Stanach Zjednoczonych.
I to właśnie tam zmierzył się z zakażeniem, które w jego organizmie wywołało nieznane dotąd reakcje. - Zacząłem odczuwać wszelkie możliwe symptomy - ogólne osłabienie, ból głowy, wysypkę. Potem pojawiły się bardzo wysoka temperatura i kaszel tak mocny, że człowiek zaczyna się obawiać, że się udusi. W tym momencie zdecydowałem się pojechać do szpitala. Teraz czuję się normalnie, zdrowo, natomiast to, co przeszedłem trzy tygodnie temu było ogromnym przeżyciem - przyznał Cecherz w rozmowie z Polsat News.
Piłkarz GROZI władzom ligi z powodu KORONAWIRUSA! Na szali stawia swoje życie
I dodał: - To, co zmusiło mnie do pójścia do szpitala to poprzedzająca decyzję noc. Myślę, że to był szczyt walki mojego organizmu z tym wirusem. Człowiek czuje, jak mu miażdży klatkę piersiową, jak nie może oddychać, majaczy, nie ma mowy o śnie. Duszność nieprawdopodobna, ból w klatce piersiowej również.
Kolejna osoba zatem, także ze świata sportu, potwierdza, że z koronawirusem COVID-19 nie ma żartów. Gdy tylko pojawią się jakiekolwiek symptomy zakażenia, trzeba niezwłocznie ubiegać się o pomoc medyczną.
Zobacz także: