Występ Atalanty Bergamo w 1/8 finału Ligi Mistrzów był wielkim świętem dla jej kibiców. Rewelacja elitarnych rozgrywek w wyniku losowania trafiła na Valencię. Piłkarze włoskiej ekipy poradzili sobie doskonale. W pierwszym meczu wygrali z "Nietoperzami" 4:1, a w rewanżu również okazali się lepsi i odnieśli zwycięstwo 4:3. Niestety, nie wiadomo kiedy i czy w ogóle zagrają w ćwierćfinale. Wszystko przez pandemię koronawirusa, która na Półwyspie Apenińskim. Śmiertelne zagrożenie obecne było w kraju już w trakcie rozgrywania pierwszego spotkania Atalanty, a Bergamo jest jednym z najmocniej dotkniętych miast. Walter Ricciardi, doradca włoskiego ministra zdrowia i ekspert WHO, uważa, że decyzja UEFA o przeprowadzeniu tego spotkania była błędem. Nie ma on żadnych złudzeń, że przez piłkarskie spotkanie pandemia przybrała tylko na sile.
- Jedna trzecia mieszkańców Bergamo skupiła się na stadionie i tam się bawiła. To nie przypadek, że Bergamo jest najbardziej dotkniętym epidemią miastem i to nie przypadek, że osoby z Walencji przeniosły potem wirus do Hiszpanii - podkreślił Ricciardi na antenie Rai News24. W połowie lutego na stadionie w Mediolanie, gdzie rozegrano spotkanie, na trybunach zasiadło ponad 45 tysięcy kibiców. Wielu z nich podróżowało komunikacją publiczną, a później celebrowała triumf w mediolańskich lokalach.
Podobnego zdania jak Ricciardi jest burmistrz Bergamo. - Tego wieczoru 40 tys. mieszkańców Bergamo pojechało na mecz do Mediolanu. Zebrali się na stadionie, inni oglądali Ligę Mistrzów w domu, z rodzinami, w grupach, w barach. Jest oczywiste, że wirus mógł szeroko się rozprzestrzenić - podkreślił we wtorek Giorgio Gori.
Koronawirus w sporcie