O tym, że Bereszyński jest nosicielem koronawirusa, Sampdoria Genua poinformowała już w marcu. Polak nie był jedynym zawodnikiem klubu z Ligurii, który złapał COVID-19. Z problemem borykało się wielu członków ekipy, przez co minione tygodnie były w jej szeregach jeszcze bardziej nerwowe niż pozostałych klubach Serie A. Zatrzymać musiała się cała liga, a powrót do indywidualnych treningów będzie możliwy dopiero od 4 maja. Dwa tygodnie później gracze znów będą pracowali zespołowo.
Zbigniew Boniek dla Super Expressu o powrocie ligi: Dostaliśmy 40 dni, wykorzystajmy je dobrze!
- Czułem, że to nie jest zwykły ból głowy, mimo że najwyższa temperatura, jaką miałem, nie przekroczyła tego 37,5 stopnia. Czyli w sumie to żadna gorączka, w normalnej sytuacji pewnie poszedłbym z nią normalnie na trening, rozegrał mecz. Ale tym razem czułem się, jakbym miał 39 stopni. Sprawdzałem, czy termometr działa. Mamy trzy, każdy wskazywał taką samą temperaturę, więc nie było mowy o pomyłce. Zresztą żaden z zawodników Sampdorii nie miał wyższej gorączki - wyznał Bereszyński dla "Przeglądu Sportowego" opisując początki choroby.
Lewandowski i spółka dostali zakaz uprawiania SEKSU. Potworne obostrzenia dla piłkarzy
I dodał: - Otrzymywałem z klubu rozpiskę treningową, jednak przez pierwsze dziesięć dni nie miałem sił, by ją wykonywać. Szedłem po najniższej linii oporu: stabilizacja, rozciąganie. Chciałem podtrzymywać formę, jednak kiedy tylko próbowałem robić coś z wyższą intensywnością, fatalnie się czułem. Wszystko mnie bolało, nie miałem siły, czułem się totalnie źle.
Na szczęście Bereszyński zapewnił także, iż uzyskał z testów dwa wyniki negatywne, co oznacza, że może już uznawać się za osobę, która pokonała koronawirusa. Jego słówa o koronawirusie nie pozostawiją jednak złudzeń, jak silny jest to przeciwnik dla organizm człowieka.
Zobacz także: