W piątek miały się odbyć dwa pojedynki PKO Ekstraklasy: ŁKS Łódź - Górnik Zabrze oraz Śląsk Wrocław - Raków Częstochowa. Drużyna ze Śląska nie chciała jednak jechać na wyjazd i wstrzymywała się z podróżą do samego końca, natomiast częstochowianie pojechali na Dolny Śląsk już dzień wcześniej i grali w hotelu. O tym, że do pojedynku ostatecznie nie dojdzie, dowiedzieli się zatem już na miejscu, przez co zanotowali swoisty "pusty przelot".
I choć większość ekip takie rozwiązanie uznała jako właściwe, to nie wszyscy zgodzili się m.in. z apelem piłkarza Wisły Kraków, Jakuba Błaszczykowskiego. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" następująco wypowiedział się trener Rakowa, Marek Papszun: - Nie uważam, by była to słuszna decyzja, bo co się zmieniło w stosunku do czwartku, kiedy PZPN i Ekstraklasa SA podejmowały decyzję, że gramy? Nie możemy żyć pod wpływem wpisów jednej osoby, nawet tak znanej jak Jakub Błaszczykowski. Z tego, co wiem, nie jest on specjalistą od chorób zakaźnych. My byliśmy we Wrocławiu i chcieliśmy grać ze Śląskiem. Nie wiadomo, kiedy wznowimy rozgrywki. Skala niebezpieczeństwa może być za tydzień lub dwa dużo wyższa. Żałuję, że ktoś nie wpadł na pomysł, żeby zrobić testy na obecność koronawirusa przed spotkaniami i na tej podstawie do nich dopuścić.
Szkoleniowca poparł prezes PZPN, Zbigniew Boniek.
Nie zmienia to faktu, że PKO Ekstraklasa się zatrzymała i nie ruszy co najmniej do początku kwietnia. Jeśli jednak pandemia koronawirusa będzie postępowała, w ostre restrykcje wydawane przez państwo w walce z zagrożeniem się nie zmienią, to i ten termin z pewnością szybko wyda się wątpliwy.