To miało być prawdziwe święto europejskiego futbolu. UEFA już kilka lat temu wymarzyła sobie, że aby uświetnić 60-lecie istnienia federacji, impreza zostanie rozsiana po całym kontynencie - od Irlandii po Azerbejdżan. Niestety, w marcu na przeszkodzie stanęła pandemia koronawirusa i wymuszona przerwa we wszystkich ligowych rozgrywkach na Starym Kontynencie oprócz tych na Białorusi. Władze europejskiego futbolu postanowiły zatem przenieść Euro na 2021 rok.
Czy wygasający kontrakt Brzęczka zostanie przedłużony? Sekretarz PZPN zdradził strategię!
Kibice od razu zatem zaczęli posługiwać się terminem "Euro 2021". W końcu zawsze przy nazwie turnieju dodawany był rok, w którym jest on rozgrywany. W oficjalnym komunikacie UEFA poinformowała jednak, że... postanowiła zachować nazwę "Euro 2020"! Nawet pomimo tego że wydarzenie odbędzie się w 2021 roku. Federacja uargumentowała to faktem, że turniej rozsiany po kontynencie ma mieć wymiar symboliczny z uwagi na 60-lecie organizacji.
Obecnie brzmi to jak ciekawostka, ale latem przyszłego roku - jeżeli nie wydarzą się kolejne nieprzewidziane rzeczy i impreza faktycznie dojdzie do skutku - na kibiców będzie czekała prawdziwa pułapka językowa. Fani już teraz mogą powoli kodować w swoich umysłach, że bez względu na wszystko mistrzostwa Europy pozostaną okrzyknięte mianem "Euro 2020".
Zobacz także: