Koronawirus w sporcie zebrał potężne żniwo. W ciągu zaledwie kilku dni odwołano w zasadzie wszystkie rozgrywki na Starym Kontynencie. Dwa tygodnie temu po raz ostatni na murawach zobaczyliśmy piłkarzy Primera Division. Sytuacja w Hiszpanii jest bardzo poważna. Z powodu koronawirusa zmarło tam już prawie 2 tysiące osób, a zaraziło się około 30 tysięcy obywateli. W tej sytuacji nikt nie myśli nawet o wznowieniu piłkarskich zmagań. W trudnej sytuacji znalazły się więc kluby, dla których wpływy z dnia meczowego były istotnym punktem w budżecie. FC Barcelona postanowiła o pomoc poprosić swoich piłkarzy.
Legendarny piłkarz Realu Madryt zmarł na koronawirusa. Sprawdź, kim był Lorenzo Sanz
Szacuje się, że pensje zawodników "Dumy Katalonii" stanowią nieco ponad 50% rocznego budżetu "Blaugrany". Prezydent Josep Maria Bartomeu poprosił więc o spotkanie z największymi gwiazdami. Na nim zaproponował obniżenie wynagrodzeń. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez dziennik "Sport" wszyscy przybyli (Lionel Messi, Sergio Busquets, Sergi Roberto i Gerard Pique) zgodzili się na mniejsze gaże. Zaznaczono przy tym, że żaden dokument jeszcze nie został podpisany.
Przede wszystkim dlatego, że działacze Barcy czekają na ruch UEFA i innych największych klubów europejskich lig. Dopiero wtedy ustalone zostaną ewentualne szczegóły z gwiazdami z Camp Nou. Te doskonale zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i nie chcą robić pod górkę zespołowi, w którym się wychowali.
Tak koronawirus wpływa na sport: