Aleksandar Prijović, który w Legii Warszawa grał w latach 2015-2017, obecnie reprezentuje barwy Al-Ittihad Dschidda z Arabii Saudyjskiej. Tam jednak również przerwano rozgrywki w związku z pandemią koronawirusa i napastnik wrócił do Serbii. Tam ma mnóstwo znajomych, z którymi postanowił odświeżyć kontakt. Termin wybrał jednak na to fatalny. Z żoną spotkał się z grupą około 20 przyjaciół w belgradzkiej kawiarni. Jak podał krajowy portal "Telegraf", interweniowała policja. Wszystko przez to, że w Serbii od godziny 17:00 obowiązuje godzina policyjna i nikt nie może wychodzić z mieszkań bez powodu. Wszyscy miłośnicy kawy zostali aresztowani, ale na tym sankcje się nie skończą.
W ekstremalnym przypadku za naruszenie zasad stanu wyjątkowego grozi nawet więzienie. Prawdopodobnie jednak Aleksandar Prijović i jego żona będą musieli zapłacić olbrzymią grzywnę. Tuż po aresztowaniu złożyli obszerne wyjaśnienia na komisariacie. Co ciekawe, "Prijo" to nie pierwszy piłkarz, który ma problemy po tym, jak w Serbii wprowadzono godzinę policyjną.
Już wcześniej Luka Jović naruszył zasady dwutygodniowej kwarantanny. Zawodnik Realu Madryt przechadzał się ulicami Belgradu, gdy złapała go policja. Jemu udało się uniknąć odsiadki.
Koronawirus w sporcie. Przeczytaj więcej: