W piątek AFC Bournemouth wydał komunikat, w którym poinformował, że pięciu pracowników klubu znalazło się pod obserwacją w związku z niepokojącymi objawami chorobowymi. Wśród nich był Artur Boruc. Dramatyzmu całej sprawie dodało nagranie opublikowane na Instagramie dzień wcześniej przez żonę polskiego bramkarza Sarę, która zdradziła fanom, że od kilku dni jest chora i boi się, że to chiński wirus.
- Miałam wszystkie objawy, o których piszą, więc mega się zestresowałam. Miałam duszności, miałam kaszel, miałam katar. Zaatakowało mnie to w jedną noc. Po prostu nie miałam siły wstać z łóżka - zdradziła, dodając, że boi się, iż zaraziła Artura.
Na szczęście badania, które przeszedł Artur Boruc, dały wynik negatywny. "Bardzo dziękujemy za wsparcie i troskę! Siedzimy sobie w domku i z dnia na dzień czujemy się troszkę lepiej. Odpoczynek w gronie najbliższych to najlepsze lekarstwo. Szczerze polecamy" - napisała na Instagramie Sara Boruc, a zapytana, czy Artur jest już z nimi w domu i czy lepiej się czuje, zdradziła: "Tak, jesteśmy razem. Również czuje się lepiej".
Koronawirus. "Jak PRZETRWAĆ epidemię?" WIELKI PORADNIK do kupienia już 16 MARCA